Szukaj na tym blogu

czwartek, 28 listopada 2013

'Serce twe, w gratach zagubione(...)'

Odrzyj mnie z wichrów i ugłaskaj!


Powoli bieżący rok zmierza ku końcowi. Szybko! Jak mniemam za szybko.
Jednak to nie nad upływem czasu będę się dzisiaj zastanawiać. Zatem do rzeczy.
Rok 2013 skończy się niebawem, a ja jeszcze nie miałam okazji nic napisać, na temat jego głównego bohatera. Dlatego najwyższa pora nadrobić zaległości.
Jak sądzę, większość z Was wie, że obecny 2013 rok, jest rokiem Juliana Tuwima.
Poety zacnego i to z kilku powodów, o których za chwilę. Tuwim, jest błędnie utożsamiany, z poetą tworzącym głównie dla dzieci. Oczywiście, w jego bogatym i różnorodnym dorobku, znajdują się utwory napisane specjalnie dla najmłodszych, chociażby Lokomotywa, jednakże jest to tylko pewna część, jego pracy artystycznej.
Osobiście, wspominając Tuwima, myślę o nim przede wszystkim jako o autorze poematu Kwiaty polskie. 
Poza tym był również autorem tekstów wielu, znanych piosenek, np. Na pierwszy znak, Pokoik na Hożej czy Tomaszów, ale oprócz piosenek, pisał także skecze i teksty kabaretowe.
Tuwim był jednym z członków mojej ulubionej grupy poetyckiej o nazwie Skamander.
Był uzdolniony literacko i językowo. Tłumaczył bowiem poezję francuską, rosyjską, niemiecką i utwory napisane po łacinie.
Pisał prostą acz piękną polszczyzną!


poniedziałek, 25 listopada 2013

Logiczna głowa

'Dlaczego jest niewiara gdy wszystko być może'


Poezja Jana Twardowskiego jest ciekawa z kilku powodów. Przede wszystkim trafia ona do każdego człowieka, bez względu na jego pochodzenie, status społeczny czy wyznanie. Jego wiersze traktują o Bogu, o ludziach, którym nie pozwala odejść od prostego kubka z jednym uchem i o świecie w ogóle. Zostały napisane łatwym i zrozumiałym językiem, często wzruszają i dają nadzieję. Twardowski stawiał szereg pytań, nierzadko pozostających bez odpowiedzi i skłaniających do głębokiej refleksji. Ciekawe jest to, że jego twórczość, tak bliska zwykłemu człowiekowi, odnosząca się do rutynowych, codziennych czynności, posiada tak istotny przekaz. Jako poeta i ksiądz potrafił dostrzec piękno i zachwycić się tym, co z pozoru zwyczajne, a może przez to właśnie tak niezwykłe:
Bóg zapłać Panie Boże 
bo podał mi łapę pies
co książek nie czyta
i wierszy nie pisze.
Rozumiał ludzi. Nie krytykował ich błędów i nie pouczał. Nie występował w roli moralisty.
Co najwyżej wskazywał drogę i właściwy kierunek. Poezja Twardowskiego jest radosna. On sam kiedyś stwierdził: Jestem księdzem szczęśliwym, więc i wiersze moje nie mogą być nieszczęśliwe. 
Tak, są pogodne!


Bóg

kto Boga stworzył

uczeń zapytał
ksiądz dał się przyłapać
poczerwieniał nie wie

A Bóg
chodzi jak po Tatrach w niebie
tak wszechmogący, że nie stworzył siebie

(J. Twardowski)

środa, 20 listopada 2013

Róża też jest kwiatem

'A oto ich sekret (...)'


Pozostając w temacie historii dotyczących poszukiwania przyjaźni, sensu, nadziei  i wreszcie zrozumienia, jak niewiele potrzeba do szczęścia, postanowiłam dzisiaj nawiązać do książki, którą pierwszy raz przeczytałam jako ośmioletnie dziecko. Kilka lat temu sięgnęłam po nią po raz drugi. Podobała mi się za każdym razem.
Jednak sądzę, że w obu przypadkach różnica w odbiorze treści, polegała na zupełnie innej interpretacji, wynikającej z różnicy wieku. Po prostu do pewnych przekazów zawartych  w tym utworze trzeba najzwyczajniej dorosnąć. 
Niektórzy uważają, że Mały książę to oklepana i banalna opowiastka poetycka, pełna sztampowych prawd życiowych. Jednakże według mnie Antoine de Saint-Exupery, w swojej historii zawarł pewną filozofię życiową, na którą składają się cenne rady i wskazówki.
W pewnym sensie, mogą one sprawiać wrażenie banalnych, bo powszechnie znanych. Znanych i niestety zapominanych. Znanych i tak rzadko stosowanych na co dzień, bo dorośli są naprawdę bardzo dziwni.
Lubię tę książkę. Czasami wracam do pewnych fragmentów i niezapomnianych cytatów. Odnajduję w postaci Małego Księcia wiele znanych mi osób, jak również samą siebie. Jednak nie tylko ten bohater wydaje mi się być dość bliskim. Uważam, że każdy z nich ma swoich licznych sobowtórów, na mojej Planecie Ziemi- trzeciej od Słońca, na której ludzie hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie i nie znajdują w nich tego, czego szukają. A tymczasem to, czego szukają, może być ukryte w jednej róży.
A jak brzmiał ich sekret? Ich, czyli Małego Księcia i Róży? Jest naprawdę prosty, mianowicie: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Polecam!!!


sobota, 16 listopada 2013

'Mam na imię Oskar i (...)'

I piszę list do Boga!

Chyba już nie muszę powtarzać, że bardzo sobie cenię twórczość Erica Emmanuela Schmitta. A dlaczego uważam ją za tak wyjątkową? Przede wszystkim dlatego, że proza Schmitta traktuje o rzeczach ważnych, dobrych i złych, o tym, co spotyka człowieka w jego życiu. Autor pisze po prostu o codzienności, ale robi to w sposób niezwykły. Jego historie są przykładem literatury niesztampowej, bardzo oryginalnej.
Dzisiaj o utworze, który można już uznać za klasykę. O arcydziele, które zapisało się w historii literatury jako zdarzenie twórcze. O książce, która osobiście, kojarzy mi się z ważnymi życiowymi sytuacjami, o Oskarze i Pani Róży. O utworze pięknym, ot tak.
Mogłoby się wydawać, że to historia smutna i naprawdę wielu tak twierdzi, jednak czy aby na pewno? Według mnie jest to książka z głębokim przesłaniem, niosąca wiarę i nadzieję. Aż trudno uwierzyć, że te kilkadziesiąt stron jest w stanie zmusić do tylu przemyśleń i refleksji, do zastanowienia się nad samym sobą i nad życiem w ogóle.
Schmitt pisze o śmierci, chorobie i problemach dziesięcioletniego chłopca, czyli o tym, od czego współcześnie ludzie tak często uciekają  Opowiada o dziecku, które mimo wielu trudności odnajduje sens i szczęście, które dojrzewa na oczach czytelnika i które w czasie krótkiego, ale jakże intensywnego życia, dostaje od losu najwspanialszy dar w postaci przyjaźni z Panią Różą. Dzięki niej Oskar zaczyna wierzyć w Boga i pisze do Niego wzruszające, mądre, lecz jak przystało na dziecko, czasami naiwne listy. Poniżej fragment jednego z nich:
Szanowny Panie Boże, 
(...) Nie miałbym nic przeciwko małym odwiedzinom. Takiej wizycie duchowej. To mi się wydaje super. Chciałbym, żebyś mi taką wizytę złożył. Jestem otwarty od ósmej rano do dziewiątej wieczór. Przez resztę czasu śpię. W ciągu dnia zresztą też zdarza mi się zdrzemnąć, z powodu lekarstw. Gdybyś mnie zastał śpiącego, nie wahaj się mnie obudzić. Byłoby głupio, gdybyśmy się nie spotkali z powodu jednej minuty, nie uważasz?
Byłoby głupio, gdybyś nie zapoznał się z tą lekturą Drogi Czytelniku!


piątek, 15 listopada 2013

W języku poezji...

Po raz pierwszy!


Już jutro- po raz pierwszy, zostanie wręczona Nagrody im. Wisławy Szymborskiej dla najlepszej książki poetyckiej wydanej w zeszłym roku w Polsce. Gala odbędzie się w Małopolskim Ogrodzie Sztuki w Krakowie. Nagrodę ustanowiła Fundacja imienia poetki, a nominowanych do niej zostało pięć osób: Justyna Bargielska za tom Bach for my baby, Krystyna Dąbrowska za tom Białe krzesła, Łukasz Jarosz za książkę Pełna krew, Krzysztof Karasek za tom Dziennik rozbitka i Jan Polkowski za tom Głosy.
Zostali oni wybrani spośród prawie 200 autorów. Laureatów mogły zgłaszać media, wydawnictwa, jak również reprezentanci instytucji zajmujących się literaturą i kulturą. Celem przyznawania Nagrody ma być promowanie poezji.

Radość pisania. 
Możność utrwalania. 
Zemsta ręki śmiertelnej.
(W. Szymborska)



sobota, 9 listopada 2013

'Piszę ten list do Ciebie z München (...)'

 W każdym razie mieli do siebie jakąś słabość


Listy. Te nieformalne. 
Niezależnie od tego czy byli: poetami, muzykami, kompozytorami, królami, politykami czy przywódcami państw, to często przelewali na papier swoje uczucia do ukochanych kobiet. 
Na przestrzeni wieków powstało wiele takich miłosnych wyznań. Jednak listów, które zachowały się do dziś, jest znacznie mniej. Oczywiście próbę czasu przetrwały te najciekawsze, czyli te, które miały sławnych autorów bądź adresatów. Najbardziej znane wyznania wyszły spod pióra: Ludwiga van Beethovena, Georga Byrona, Ludwika XV, Wolfganga Amadeusza Mozarta czy Jana III Sobieskiego do jego ukochanej Marysieńki. 
Ludzie listy piszą(...)
Jak widać, pisali od zarania dziejów, ale piszą również współcześnie. Wiele niezapomnianych listów powstało na przełomie XX i XXI wieku. I właśnie o nich dzisiaj. Ściślej o korespondencji Agnieszki Osieckiej z dwoma mężczyznami- Jeremim Przyborą i Markiem Hłasko. 
Listy, które poetka wymieniała z pierwszym z panów, zostały wydane jako zbiór zatytułowany Listy na wyczerpanym papierze. Opracowała go Magda Umer, która w następujący sposób, wspomina początek znajomości tych dwojga: Ona na początku nie bardzo wiedziała, o co jej chodzi. Uwiodła go z przyzwyczajenia jak niejednego. Ich listy są bardzo intymne, szczere, raz przepełnione nadzieją, innym razem pełne zwątpienia. Po śmierci Osieckiej, Jeremi Przybora miał powiedzieć: Zastanawiałem się, co zrobić z jej listami i doszedłem do wniosku, że nie jestem w stanie tego zniszczyć. Myślę, że literatura polska by nam tego nie wybaczyła. 
Korespondencja Osieckiej i Marka Hłaski, stanowi równie piękny zbiór miłosnych wyznań. On pisał: Nigdy nie myślałem, że będę Cię tak kochać, natomiast ona zapewniała: Tu nie chodzi o to, żebym ja na Ciebie liczyła. Chodzi o to, żebyś Ty na mnie liczył. Byli młodzi, utalentowani, ambitni. Zabijała ich rozłąka. Podczas pobytu w Niemczech, Hłasko napisał do Osieckiej: Ale mówię Ci - gdybym miał gwarancję, że będę z Tobą chociaż rok, a potem mnie zabiją - przyjechałbym do Ciebie. 
Obydwoje wiedzieli, że owe trzy dni to za wiele. 
- Cóż to jest trzy dni wobec całego życia? 
- Wiele. Czasem wszystko można stracić przez trzy dni.


poniedziałek, 4 listopada 2013

'Ze smutnych historii powstają dobre książki'

Chłopiec z latawcem


Gdy się puszcza la­taw­ce, myśli wędrują wraz z nimi. Różne myśli. Myśli, o których czasami lepiej zapomnieć, wspomnienia, do których nie chce się wracać. Bo takie przecież też bywają.
Chłopiec z latawcem to poruszająca opowieść o przyjaźni, wojnie i zdradzie. Książka Khaleda Hosseiniego pochłania bez reszty. Nie daje o sobie zapomnieć.
Historia trudnej przyjaźni, która narodziła się w latach siedemdziesiątych, między dwoma afgańskimi chłopcami, pochodzącymi z dwóch skrajnie różnych środowisk. Amir był syn zamożnego Pasztuna z Kabulu, zaś ojciec Hassana był służącym. Choć tytuł może wskazywać, co innego, to książce naprawdę daleko jest do opisów sielankowego i pełnego beztroski dzieciństwa głównych bohaterów.
To może niesprawiedliwe, Amir, ale coś, co zdarzy się w kilka dni czy choćby w jeden dzień, potrafi czasem zmienić czyjeś całe życie(...). Błędy popełnione przed laty mogą budzić wyrzuty sumienia do końca życia. Czy da się zadośćuczynić i tym samym uciszyć głos sumienia oraz złagodzić poczucie winy i wstydu?
Dla ciebie – tysiąc razy. Symbolika tych prostych słów jest niezwykle bogata. Bowiem mogą one być nie tylko wyrazem lojalności i poświęcenia, lecz mogą także wiązać się z niedotrzymanymi obietnicami i krzywdą.
Książka jest ciekawa ze względu na kilka aspektów. Po pierwsze, porusza ciekawą tematykę, dotyczącą relacji międzyludzkich. Po drugie, ukazuje odbiór tych samych sytuacji z perspektywy dziecka i dorosłego człowieka, a po trzecie, przybliża czytelnikowi kulturę, tradycję i historię Afganistanu.
Nie w triumfalnym objawieniu, a w bólu rozstania, wygnania, ucieczki i środku nocy. Czy Ty też myślisz, że tak właśnie kiełkuje przebaczenie?