Szukaj na tym blogu

wtorek, 30 lipca 2013

Prozą w życie

O zwykłych ludziach


O rzeczywistości, o codziennym życiu, w sposób prosty, bez ubarwiania, o szarych ludziach i ich marzeniach, o czekaniu na...
Tę problematykę Marek Hłasko uczynił tematem opowiadania Ósmy dzień tygodnia. Narracja ta jest historią o miłości i nadziei. O uczuciach wydawać by się mogło pozytywnych. Jednakże osadzenie opowieści w czasach beznadziei, bezsilności, w powojennej Warszawie pozbawionej kolorów, sprawia, że ogólny wydźwięk opowiadania jest tragiczny, po prostu smutny. Hłasko szkicuje przerażający świat PRL-u, w którym dominuje narzekanie, szarość i ciasnota. Autor nie pozostawia żadnych złudzeń. Ukazuje jednak moc ludzi żyjących w tamtych czasach. Bohaterowie mieli siłę, żeby wierzyć, marzyć i śnić o czymś lepszym. Z nadzieją spoglądali w przyszłość, czekając na ów tytułowy ósmy dzień. Tragedia jednak tkwi w tym, że czytelnik zdaję sobie sprawę, iż ten wyczekiwany moment nigdy nie nadejdzie...Jeden z bohaterów powiedział: Żadna metafora nie zagra. Nie chcę już więcej kochać, cierpieć, czekać ani wierzyć w rzeczy, których nie potwierdza życie. Opowiadanie typowe dla Hłaski- smutne, ale jednocześnie piękne, jeśli można to w ten sposób nazwać. Podsumuję je następującymi słowami: Pogoń za szczęściem się kończy. Zawsze bezcelowa, ale dla której warto poświęcić życie.







środa, 24 lipca 2013

Poziom istotności

By spytać siebie 'mieć' czy 'być'...


Otóż to. Coraz częściej da się słyszeć głosy mówiące, że być przestaje cokolwiek znaczyć. 
Doprawdy? Niestety, żyjemy w czasach, w których pogoń za pieniądzem, staje się dla wielu głównym celem. Oprócz tego zmorą współczesnego świata jest ogólny brak czasu. Ten deficyt minuto-godzin i nacisk na zrobienie kariery może okazać się tragiczny w skutkach. Dla sprostowania i właściwego zrozumienia moich intencji, od razu podkreślę, że jestem jak najbardziej ZA rozwojem, doceniam również osoby zdolne, ambitne i twórcze. Jednakże uważam, iż należy zachować pomiędzy wszystkim odpowiednie proporcje, ponieważ właśnie w ich zachowaniu tkwi główny problem. Czytałam ostatnio artykuł dotyczący tego, że rodzice poświęcają coraz mniej czasu swoim dzieciom. Powodem jest chęć zapewnienia dziecku jak najlepszych warunków materialnych. Jednak jakim kosztem? Czy życie w luksusie jest tego warte? A może wystarczyłby po prostu przeciętny standard i pokazanie młodemu człowiekowi także wartości pozamaterialnych? Zdaję sobie sprawę, że pieniądze są potrzebne i to bardzo. Bez nich bowiem nie da się żyć i często nie można realizować swoich marzeń, jednak jak powszechnie wiadomo- one szczęścia nie dają. Dlatego należy zachować zdrowy rozsądek i umiar. Właściwie tylko tyle. A może aż tyle?





poniedziałek, 22 lipca 2013

Obraz upadku ich czasów

Kontra kultura współczesna


W marcu tego roku minęła trzydziesta rocznica śmierci Hanny Malewskiej, którą Halina Bortnowska wspomina w ten sposób: Była osobowością tak potężną, że jeszcze dzisiaj niechętnie się jej przeciwstawiam. Ale to nasz obowiązek, łatwiej przypomnieć dzieło, gdy się pokaże człowieka, który za tym dziełem stoi. Hanna Malawska była autorką powieści historycznych. Należy, moim zdaniem, do grona najwybitniejszych polskich twórców XX wieku. Niestety, jest dziś pisarką nieco zapomnianą, nad czym bardzo ubolewam. Uważam bowiem, że jej powieść Przemija postać świata można uznać za dzieło epokowe. Książka ukazuje czasy panowania Cezarów, okres walk, które toczyło Cesarstwo Rzymskie, przedstawia także schyłek Imperium. Na tym tle ukazana została ówczesna sytuacja polityczna, kulturowa, społeczna i religijna. Dzieło bywa przez niektórych nazywane rywalem sienkiewiczowskiej powieści Quo vadis. Zofia Starowieyska-Morstinowa w przedmowie do książki w następujący sposób określiła VI wiek, na którym skupiła się Hanna Malewska: A prawda owych czasów piękna nie jest. Sprawdza się tu powiedzenie, że śmierć cywilizacji może być jeszcze bardziej odrażająca niż śmierć człowieka.
Jednak ogólny wydźwięk powieści jest pozytywny. Autorka co prawda ukazuje śmierć kultury starożytnej, ale wskazuje także na odrodzenie, rozkwit czegoś nowego. Ta wizja literacka daje czytelnikowi nadzieję. Nadzieję na odrodzenie w każdej sferze życia, bo jak mawiała sama pisarka są dwie szachownice, ludzka i Boża, i bardzo różne na nich sukcesy i porażki.





niedziela, 21 lipca 2013

'(...)ale jak ja ją opowiem, to już moja sprawa'

Literacko o sobie


Książki warto pisać tylko wtedy, jeśli przekroczy się ostatnią granicę wstydu. Pisanie jest rzeczą bardziej intymną od łóżka, przynajmniej dla mnie. Tak Marek Hłasko pisał w autobiografii Piękni dwudziestoletni, która często jest określana mianem literackiej autokreacji. Jednak muszę podkreślić, że sam autor uważał ją bardziej za parodię niż swoją biografię. 
Książkę tworzy siedem rozdziałów, z których każdy jest konkretną opowieścią z życia pisarza. Mimo to, sądzę, iż nie należy jej traktować jako pozycji stricte autobiograficznej. Nie mam jednak wątpliwości, co do tego, że zbiór tych opowiadań, stał się plastyczną, wielobarwną historią, za sprawą której, w pamięci czytelnika przechowywane są mity dotyczące twórcy i polskiej rzeczywistości lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Moim zdaniem, dzieje się tak, ponieważ w trakcie lektury, trudno wyczuć, kiedy autora ponosi wyobraźnia. Hłasko stwierdził, że: Życie, które mi dano, jest tylko opowieścią, ale jak ja ją opowiem, to już moja sprawa. Właściwie nie wiadomo, co jest prawdą, a co po prostu fikcją literacką. Autor opisuje swoje życie w kraju i poza jego granicami, pisze o ludziach, których spotykał na swojej drodze, operuje nazwiskami, robi to z właściwą sobie odrobiną cynizmu, ironii i bezpośredniości. Po prostu Marek Hłasko.
Na koniec zacytuję jeszcze bohatera dzisiejszego wpisu:

No i jacyż oni są, ci dwudziestoletni ludzie, którzy przegrali już wszystko, zrezygnowali ze wszystkiego i biernie oczekują na dalsze ciemne i niepotrzebne życie. Tragiczni czy komiczni? Może jedno i drugie? Oni są słabi; nie tragiczni i nie śmieszni, tylko tragicznie, przeraźliwie słabi. Pokolenie potrzebuje wapna i fosforu; tranu i witamin. Trzeba wzmocnić ich kręgosłupy, mięśnie i głowy. Trzeba im powiedzieć, że nie przeżyli jeszcze niczego, a wszystko, co najszczerzej wycierpieli do tej pory, może okazać się niczym w porównaniu do tego, co danym im będzie jeszcze przeżyć. Trzeba to pokolenie smutnych i rozpieszczonych dzieci, które utraciły wiarę w bociana, przygotować do życia – oni nie są przygotowani. 
(Marek Hłasko)



A dla kontrastu:

sobota, 20 lipca 2013

To było bajeczne lato!

Powieść o...


Wróciłam dziś do książki, która urzekła mnie dokładnie dwa lata temu. Miałam do niej sceptyczne podejście. Być może wynikało ono z zamieszania wokół jej autora, które związane było z przyznaniem mu literackiej Nagrody Nobla. Jednak zwątpienie okazało się zupełnie niepotrzebne i bezpodstawne. Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki, nie są ckliwym czytadłem, mimo że to historia miłosna. Mario Vargas Llosa przedstawia opowieść dość nieprawdopodobną, ale ostatecznie przekonuje swego czytelnika.
Powieść fascynuje i zaskakuje, jest bardzo ciekawie skomponowana. Według mnie na szczególną uwagę zasługuje narracja. Autor mistrzowsko nakreślił portret kobiety fatalnej. Kobiety, o której marzy każdy mężczyzna, ale jak się okazuje, spotkanie takiej femme fatale może być zgubne w skutkach.
Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki to historia pewnej miłości, od której człowiek nie jest w stanie się uwolnić, pomimo jej destrukcyjnego wpływu. Miłość ta staje się nałogiem. Jest uzależnieniem i obłędem, raz daje nadzieje, innym razem ją odbiera, ukazyjąc tym samym bezcelowość życia.
Sam autor w następujący sposób charakteryzuje swoje dziełeo: To studium miłości odciętej od całej mitologii romantycznej (...) Mieści się w niej wiele, wszystko co jest związane z naturą człowieka: instynkt, seks, namiętność, także ta duchowa, fantazmaty, które kształtują nasze relacje, czynią nas lepszymi czy gorszymi ludźmi.
Zachęcam do przeczytania!!!


Przez te dwa lata przekonałem się, że przynajmniej w moim wypadku nie jest prawdą, iż miłość wyciera się, ubożeje lub gaśnie od długiego użycia. Moja miłość rosła każdego dnia.
(Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki )



piątek, 19 lipca 2013

W multi wymiarze

Świata obywatel


Australia, Nowa Zelandia, Stany Zjednoczone czy Kanada są przykładami państw wielokulturowych. Właściwie już od początku swego istnienia. Żyją w nich ludzie należący do różnych kultur i mają oni takie same prawa, żadna z grup nie jest dominująca. Uważam, że wszystkie kraje powinna charakteryzować otwartość i życzliwość w stosunku do cudzoziemców. Żyjemy w czasach, w których granice przestały być jakąkolwiek barierą. Dlatego koegzystowanie odmiennych kultur nie powinno wzbudzać negatywnych emocji i rodzić uprzedzeń. Z wielkim zadowoleniem obserwuję to, co dzieje się obecnie w Polsce. Cieszę się, że do Kraju nad Wisłą przyjeżdża coraz więcej obcokrajowców, a my- Polacy, przyjmujemy ich z serdecznością. Dostrzegam wiele plusów, będących wynikiem wielokulturowości. Przede wszystkim wymiana zwyczajów, poglądów, ogólnych idei i wartości, których konsekwencją jest rozwój człowieka. Poznanie czegoś nowego, pozwala ludziom, spojrzeć na wiele spraw z innego punktu widzenia. Oczywiście, jak zawsze, jeśli występują zalety, to na pewno istnieją także wady, ale nie będę o nich wspominać. Wszystko ma swoje plusy i minusy, jednak chodzi o to, by negatywy nie przesłoniły bardzo wyraźnych i znaczących walorów.




środa, 17 lipca 2013

To nie metafizyka

I nie dualizm


Zdarza się, że człowiek ma nagłe przeczucie, potrafi coś z góry ocenić i robi to zupełnie nieświadomie. Podkreślić należy, że często ma rację. Przypomina to dar przewidywania, który pojawia się w odpowiednim momencie. Może to być też pomysł, który pojawia się nagle, nieoczekiwanie i bez większego wysiłku. 
Myśl, pozwalająca podjąć odpowiednią decyzję i ułatwiająca życie. Człowiek ma wrodzoną i naturalną zdolność wyczuwania intencji, uczuć, myśli, a także dobra i zła. Nazywa się to po prostu intuicją. 
Podobno jest ona lepiej rozwinięta u kobiet, ale uważam, że tzw. celne przeczucia mają równie często panowie. Chociaż bywa, iż się do tego nie przyznają. Dlatego tak silnie w naszej kulturze jest osadzone przeświadczenie o kobiecej intuicji. Mężczyźni wolą sprawiać wrażenie osób, które nie kierują się w życiu emocjami i twardo stąpają po ziemi. Być może z tego właśnie powodu Jonasz Kofta zastanawiał się nad tym, czym jest miłość:
Co to jest miłość
Nie wiem(...)
Gdzie mieszka miłość
Nie wiem(...)
Ja chcę Cię mieć
Przy sobie
I nie wiem
Czemu
Jak już jesteśmy przy tematyce tego wiersza, to w celu odpowiedzi na pytania podmiotu lirycznego, zamieszczę coś w rodzaju definicji miłości, którą sformułowała Gabriela Gargaś:
Miłość ma też zwykłe dni. Banalne słowa: dziękuję, przepraszam, podziwiam. Miłość to też obiad zjedzony wspólnie, płacz dziecka, uśmiech, wędrówka plażą, kubek kawy zrobiony o świcie. Miłość to nie tylko oszlifowany diament. Ma swoje kanty i rysy, plamy i zadrapania. Miłość znosi ciężkie słowa i przyczajona czeka cichutko na lepsze dni. Ciężko oddycha strudzona i rozkwita z każdym rokiem. Jest taka zwyczajna, że czasami aż przeraża. Boli, ale da się znieść cierpienie, kiedy się prawdziwie kocha.





wtorek, 16 lipca 2013

Fonia serca

Współbrzmienie czy rozdźwięk?


Odwieczny konflikt między racjami serca a rozumu nieustanie trwa. Co jest ważniejsze racjonalizm czy kierowanie się sercem? Zwolennicy poznania rozumowego powiedzą z pewnością, że empiryzm i wszelkie jego pochodne są głupotą i absurdem. Irracjonaliści zapewne w podobny sposób wyraziliby się na temat swoich przeciwników.
Jednak nie chodzi mi o to, by przyznawać racje którejś ze stron. Poza tym, jak powiedział Kostis Palamas: Ser­ce to cud, ro­zum jest okiem serca. Powinna więc panować harmonia między nimi. Jednak jak wiadomo pod wpływem silnych bodźców zewnętrznych i czasami również wewnętrznych trudno o taką zgodność. Dlatego zastanawiam się nad...:tonami serca, zmiennością uczuć i stałością pewnych, powszechnych prawd rozumowych.
Mówiąc ściślej nad tym, czy serce jest w stanie poskromić rozum? Czy to może rozum zaprowadza swój porządek?
Z obserwacji i własnego doświadczenia wiem, ze człowiek zazwyczaj musi dokonywać wyborów między czymś a czymś. Nie zawsze są one właściwe, ale myślę, że te złe decyzje są także POTRZEBNE. Mikołaj Sęp Szarzyński w jednym ze swoich sonetów pisał: Pokój — szczęśliwość, ale bojowanie- byt nasz podniebny. Przecież to tzw. rozdarcie wewnętrzne dawało natchnienie wielu poetom, muzykom i innym twórcom. Jest też inspiracją dla nas. Dzięki niemu w naszym życiu bezustannie coś się dzieje, możemy myśleć i świadomie o sobie decydować. Rozum daje mądrość, ale dzięki sercu nie jesteśmy tylko inteligentnymi egoistami.


*** (Jednego serca! tak mało! tak mało)

Jednego serca! tak mało! tak mało,
Jednego serca trzeba mi na ziemi!
Coby przy mojem miłością zadrżało:
A byłbym cichym pomiędzy cichemi...

Jedynych ust trzeba!
skąd bym wieczność całą
Pił napój szczęścia ustami mojemi,
I oczu dwoje, gdzieby, patrzył śmiało,
Widząc się świętym pomiędzy świętemi.

Jednego serca i rąk białych dwoje!
Coby mi oczy zasłoniły moje,
Bym zasnął słodko, marząc o aniele,

Który mnie niesie w objęciach nieba...
 Jednego serca! tak mało mi trzeba,
A jednak widzę, że żądam za wiele.

(Jednego serca! tak mało! tak mało, Adam Asnyk)

poniedziałek, 15 lipca 2013

Normalności krój

Zupełnie zwyczajne szaleństwo?


Normalność. Wydawać by się mogło, że jest to jedno z podstawowych słów, ale jeśli tak byłoby rzeczywiście, to raczej nie byłoby o nią dziś tak bardzo trudno? Mimo ustalonych reguł i zwyczajów, dla każdego może być czymś zupełnie innym. W takim razie czy z normalnością jest tak jak, np. z jabłkami? Czy może istnieć jej wiele rodzajów i odmian? 
Każdy chce normalnie żyć, funkcjonować, pracować.
Normalnie, czyli jak? Słowo to wskazuje, że coś jest zgodne z normą, z przyjętymi zasadami, może też odnosić się do zdrowia psychicznego czy fizycznego.
Jednak, jeśli człowieka charakteryzuje oryginalność, kreatywność, pomysłowość, jeśli podąża on własną ścieżką i nie robi nikomu krzywdy to znaczy, że nie jest normalny? Sądzę, że nieszablonowy nie oznacza od razu szalony.
Rozmaitość, czyli pewnego rodzaju zróżnicowanie jest przeciwieństwem normalności, ale nie jest wariactwem czy paranoją. Każdy ma tzw. swój świat, który dla innych może wydawać się czymś dziwnym, ale dla nas będzie on rzeczą najbardziej normalną pod słońcem. Dlatego nie należy od razu uznawać indywidualizmu za jakąś fiksacje. Może jest to jedna z odmian normalności? George Orwell w książce Rok 1984 pisał, że: Należenie do mniejszości, nawet jednoosobowej, nie czyni nikogo szaleńcem.






niedziela, 14 lipca 2013

Moje niebo nie jest bardziej niebieskie

Odmienność w równości


Mam wrażenie, że ostatnio dużo mówi się o tolerancji, o dążeniu do poszanowania poglądów i zachowań innych osób, ale też o szacunku wobec ludzi w ogóle. Każdy chce być traktowany sprawiedliwie i z godnością. Jednak współczesny problem polega na tym, że człowiek często nie odnosi się do innych w taki sposób, w jaki sam chciałby być przez nich traktowany.
Łacińskie słowo tolerantia w sensie dosłownym oznacza cierpliwą wytrwałość. Uważam, że w znaczeniu ogólnym i w dzisiejszym świecie, tolerancja polega na uszanowaniu szeroko pojętej odmienności, czyichś poglądów i przekonań, mimo że się z nimi nie zgadzamy. Każdy ma bowiem prawo do posiadania swojego zdania. Inny światopogląd nie ma przecież nic wspólnego z brakiem inteligencji i nie jest czymś gorszym. Jest po prostu czymś innym, ale równym wobec pozostałych punktów widzenia. Jak powiedział Kazimierz Przerwa- Tetmajer: Ludzie są równi, tylko nierówność ich dzieli. Tolerancja to także przeciwstawienie się dyskryminacji rasowej, narodowej czy religijnej. Małgorzata Musierowicz w jednej ze swoich książek napisała: (...) niezależnie od koloru włosów (skóry, kształtu nosa, wyznawanej wiary, poglądów politycznych czy też przynależności partyjnej) - wszyscy ludzie mają serca, kościec, nerki oraz wątrobę, cechują się taką samą wrażliwością na ból, tak samo bywają głodni, smutni lub weseli.
Nie należy natomiast utożsamiać tolerancji z akceptacją, ponieważ są to dwa zupełnie różne terminy. Można coś tolerować i zupełnie tego nie akceptować. 
Tolerancja nie jest prosta, ale dzięki niej człowiek staje się otwarty. Uczy się obiektywizmu i szacunku. Sprawia ona, że jesteśmy bardziej ludzcy i wyrozumiali.




sobota, 13 lipca 2013

Współrzędna czasoprzestrzeni

Odcinki czasu


Fizyka klasyczna ukazuje czas jako wielkość niezależną od innych wielkości, biegnącą w takim samym rytmie w całym Wszechświecie. Filozofowie na przestrzeni wieków spierali się o to, czy czas ma charakter absolutny czy względny. Naukowcy zaś tworzyli różne teorie na jego temat. Na przykład Einstein dokonał podziału na szczególną i ogólną teorię względności, których zrozumienie do dziś sprawia mi nie lada problem.
Prędkość światła a upływ czasu- to naprawdę stanowi dla mnie czystą abstrakcję.
Czas jest w moim rozumieniu czymś ulotnym. Oczywiście można zauważyć jego upływ i dokonać rozróżnienia na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, ale zawsze pozostanie nieuchwytny. Ciągle płynie, nie da się go cofnąć, chociaż na pewno każdy, przynajmniej raz powtórzył za Ryszardem Riedlem: Dużo bym dał, by przeżyć to znów, wehikuł czasu to byłby cud. 
Bywa, że mija bardzo szybko, ale może się też dłużyć, wtedy minuty są jak ciężkie kamienie. Podobno goi rany i przynosi zapomnienie. Tony Parsons, brytyjski pisarz i dziennikarz twierdzi, że: Czas jest chirurgiem, który wykonuje na człowieku swoją własną operację.


***(Żyje się tylko chwile...)

Żyje się tylko chwile 
a czas - 
jest przezroczystą perlą wypełnioną oddechem 
a meble są kanciaste 
a ciało - delikatne 
a ziemia - wszędzie płaska 
a niebo - nieosiągalne 
miłość jest słowem 
mózg - metalową skrzynką 
nakręcaną codziennie 
srebrnym kluczem ułudy 
ciekawości by wiedzieć 
pragnienia aby znać 
pożądania by błyszczeć 
upór aby istnieć 
a litość jest wątłym kwiatem 
delikatnym kwiatem 
który czasem zakwita w snach.

(Żyje się tylko chwile, Halina Poświatowska)

środa, 10 lipca 2013

Antologia snu

W objęciach Morfeusza


Sen, nieodłączny element ludzkiego życia, mający dla człowieka ogromne znaczenie. Śpimy, by wypocząć i normalnie funkcjonować, by nabrać sił. Podczas snu również śnimy. Podobno dzięki marzeniom sennym można dotrzeć do informacji na temat samego siebie.
Czy jednak przeżyciom onirycznym należy nadawać jakiekolwiek znaczenie i doszukiwać się w nich jakiegoś ukrytego sensu? Czy może lepiej potraktować je jako efekt będący następstwem naszego wypoczynku?
Na pewno marzenia senne są owiane mgłą tajemnicy. Pewnie dlatego tak bardzo nas fascynują. Interesujemy się nimi już od wieków. Sny mogą być traktowane jako wizja prorocza, jako ostrzeżenie, wskazówka czy zapowiedź. Według Freuda z kolei sen jest po prostu spełnieniem własnego życzenia, czyli śnimy to, o czym nieświadomie myślimy. William Szekspir uważał podobnie, a mianowicie mówił, że: Jes­teśmy z te­go sa­mego ma­teriału co nasze sny.
Pozostaje w takim razie jeszcze jedna kwestia, co ze snem na jawie? Z sytuacją, kiedy podobnie jak to miało miejsce w Śnie nocy letniej, zaciera się granica między rzeczywistością a światem fantastycznym?
Chyba już pora iść spać.



poniedziałek, 8 lipca 2013

Enigmatyczny stan

Ambiwalencja uczuć i nie tylko

Przypomniałam sobie dzisiaj słowa, wypowiedziane kiedyś przez Dorotę Terakowską, polską pisarkę i dziennikarkę: Ludzie są dob­rzy i źli, od­ważni i tchórzli­wi, szlachet­ni i god­ni po­gar­dy. (...) A naj­dziw­niej­sze jest to, że naj­częściej wszys­tkie te cechy na­raz goszczą w jed­nym tyl­ko człowieku. I do­piero wówczas jest on całością. Całością za­razem silną i słabą, godną sza­cun­ku i godną współczu­cia. Ta­ki właśnie jest człowiek. Wiel­ki i mały jednocześnie. Uważam ten cytat za godny przytoczenia, dlatego postanowiłam uczynić z niego temat dzisiejszego wpisu.
Sądzę, że właśnie tacy jesteśmy- my ludzie. Silni i słabi jednocześnie.
Jakkolwiek paradoksalne to brzmi. Raz dzielni, ale innym razem lękliwi. Popadający w skrajności. Z jednej w drugą. Gardzący zachowaniem innych, cechami, które możemy odnaleźć również w sobie. Po prostu nie potrafimy często zajrzeć w głąb siebie. Trudno jest otworzyć oczy, ale jeszcze trudniej jest ujrzeć. Anthony de Mello w Minucie mądrości pisał:

- Dlacze­go wszys­cy tu­taj są tak szczęśli­wi, a ja nie? 
* Dla­tego, że nau­czy­li się widzieć dob­ro i piękno wszędzie - od­rzekł Mistrz. 
- Dlacze­go więc ja nie widzę wszędzie dob­ra i piękna? 
* Dla­tego, że nie możesz widzieć na zewnątrz siebie te­go, cze­go nie widzisz w sobie.

Na pewno jednak nie warto pokazywać się w zupełnym negliżu uczuć.




niedziela, 7 lipca 2013

Potrójnie. Wielokrotnie.

Od kroku zaczynając


Jakie były przyczyny wielkich odkryć geograficznych? Często jako podstawowe powody podaje się: dążenie do znalezienia nowych szlaków handlowych, rozwój żeglugi i kartografii, przeludnienie w Europie czy ambicje poszczególnych państw do zdobycia nowych terenów.
Jednak uważam, że zasadniczą przyczyną, którą nie wiedzieć czemu praktycznie się pomija, była CIEKAWOŚĆ świata. Odkrywców, zarówno tych sprzed kilkuset lat jak i tych współczesnych, łączy właśnie to ogromne zainteresowanie światem. Sprawia ono, że człowiekowi chce się poznawać i odwiedzać nowe miejsca. Bez niego Kolumb nie odkryłby Ameryki, Edmund Hillary i Tenzing Norgay nie zdobyliby Mount Everest- najwyższego szczytu świata, a Jacek Pałkiewicz najprawdopodobniej nie dotarłby do źródeł Amazonki.
Wielu z nas ma w sobie coś z odkrywców... Właściwie każdy, kto lubi podróże.
Andrzej Stasiuk w Fado pisał, że: Podróżować znaczy żyć. A w każdym razie żyć podwójnie, potrójnie, wielokrotnie. Zgadzam się z tym. Niezależnie od tego, czy odbywa się małe czy te większe podróże. Każda z nich ubogaca i rozwija, pokazując jednocześnie niezwykłość i różnorodność świata.


Podróż 


Jeśli wybierasz się w podróż niech będzie to podróż długa 
wędrowanie pozornie bez celu błądzenie po omacku 
żebyś nie tylko oczami ale także dotykiem poznał szorstkość ziemi 
i abyś całą skórą zmierzył się ze światem 


Zaprzyjaźń się z Grekiem z Efezu Żydem z Aleksandrii 
poprowadzą ciebie przez uśpione bazary 
miasta traktatów kryptoportyki 
tam nad wygasłym atanorem tablicą szmaragdową 
kołyszą się Basileos Valens Zosima Geber Filalet 
złoto wyparowało mądrość pozostała)
przez uchyloną zasłonę 
Izydy korytarze jak lustra oprawione w ciemność 
milczące inicjacje i niewinne orgie 
przez opuszczone sztolnie mitów i religii 
dotrzecie do nagich bogów bez symboli 
umarłych to jest wiecznych w cieniu swych potworów(...)

7
Więc jeśli będzie podróż niech będzie to podróż długa 
powtórka świata elementarna podróż 
rozmowa z żywiołami pytanie bez odpowiedzi 
pakt wymuszony po walce

(Fragment wiersza Podróż Zbigniewa Herberta)

sobota, 6 lipca 2013

Granicy różnica

Może parkiet- skleplepienie


To, że czasami, a może często, nie zgadzamy się ze zdaniem  innych osób, nie jest niczym zadziwiającym. Według mnie to nawet dobrze. Nikt nie zniósłby monotonii.
Mój brat, będąc pewnym, że cytuje tylko Freda z Chłopaki nie płaczą, bezustannie mi powtarza: To, co dla Ciebie jest sufitem, dla mnie jest podłogą. Chyba nawet nie ma świadomności, że twórcy filmu sparafrazowali Zofię Nałkowską. Chociaż, kiedyś wspominał, że jego nauczycielka również lubi to zdanie. Jednak nie zagłębiajmy się w szczegóły. Skupmy się na słowach. 
Co dla jednych jest podłogą, to dla innych staje się sufitem. Nierzadko.
Począwszy od nierówności i niesprawiedliwości społecznej przez przekraczanie granic moralnych, a na subiektywiźmie i postrzeganiu samych siebie skończywszy. Każdy ma jakiś swój sufit i podłogę- zdanie, którego powinien bronić. Herbert Bayard Swope- amerykański dziennikarz powiedział, że: Nie potrafię podać niezawodnego przepisu na sukces, ale mogę podać przepis na porażkę: staraj się wszystkich zadowolić.
Bądźmy zawsze jeden przystanek przed, bo to już połowa sukcesu.






wtorek, 2 lipca 2013

Herbertowski moment. Też.

Wahająca się, niepewna i...


Usłyszałam ostatnio bardzo ciekawe zdanie. Jego autorem jest pewien Francuz. Wypowiedź ta brzmiała mniej więcej tak: Coś  wczoraj twierdziłem, dzisiaj już w to wątpię, jutro temu przeczę, codziennie się mylę.
Pierwsza moja myśl- prawdziwe i zarazem wstrząsające, ale jakże życiowe, ponadczasowe i uniwersalne. Pod wpływem tego stwierdzenia, przypomniał mi się utwór Zbigniewa Herberta Nike która się waha. Dumna i wyniosła bogini zwycięstwa jest niezdecydowana. Jej również się to zdarza. W związku z tym, jak może nie przydarzać się człowiekowi?
W wierszu Nike ma dokonać konkretnego wyboru- między aktem tchórzostwa a czynem odwagi. Nie wie, co zrobić, ale mimo to, właśnie w momencie wahania bogini jest najpiękniejsza . 
W niedawno usłyszanym przeze mnie zdaniu i wspomnianym wierszu Herberta, poruszony został ten sam problem. Mianowicie odwieczna wątpliwość. Niepewność. Sceptycyzm i zwątpienie nawet wobec własnych myśli, czynów i zachowań. Nikt nie wie, jak postąpiłby w sytuacji skrajnej. Czy Nike zachowałaby się tak samo, jeśli podobne okoliczności miałyby miejsce wcześniej lub późnej? Francuz z pewnością dzisiaj wątpi w swoje wczorajsze twierdzenie...



Nike która się waha 

Najpiękniejsza jest Nike w momencie 
kiedy się waha 
prawa ręka piękna jak rozkaz 
opiera się o powietrze 
ale skrzydła drżą 

widzi bowiem 
samotnego młodzieńca 
idzie długą koleiną 
wojennego wozu 
szarą drogą w szarym krajobrazie 
skał i rzadkich krzewów jałowca 

ów młodzieniec niedługo zginie 
właśnie szala z jego losem 
gwałtownie opada 
ku ziemi 

Nike ma ogromną ochotę 
podejść 
pocałować go w czoło 

ale boi się 
że on który nie zaznał 
słodyczy pieszczot 
poznawszy ją 
mógłby uciekać jak inni 
w czasie tej bitwy 
więc Nike waha się 
i w końcu 
postanawia pozostać w pozycji 
której nauczyli ją rzeźbiarze 
wstydząc się bardzo tej chwili wzruszenia 

rozumie dobrze 
że jutro o świcie 
muszą znaleźć tego chłopca 
z otwartą piersią 
zamkniętymi oczyma 
i cierpkim obolem ojczyzny 
pod drętwym językiem

(Zbigniew Herbert, Nike która się waha)