Szukaj na tym blogu

piątek, 31 maja 2013

Jedni na tak, inni na nie


O to nie warto się spierać


Gusta. Podobno nie powinno się o nich dyskutować. Jednak na przekór temu, co niektórzy mówią, uczyniłam je tematem tego wpisu. Co mi szkodzi. Nie warto jedynie się o nie kłócić.
Zacznijmy od tego, że każdemu może podobać się, co innego. Nie ma w tym nic złego.
Z racji tego, że ludzie różnią się od siebie wyglądem, osobowością, zainteresowaniami,
nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że mają także odmienne poczucie piękna i estetyki.
I w sumie to dobrze, bo dzięki temu świat i życie są urozmaicone, nabierają wielu barw i odcieni. Niekiedy w zdumienie mogą nas wprawić preferencje drugiej osoby, ale każdy ma prawo decydowania zgodnie ze swoim gustem, chociaż oczywiście wskazane byłoby zachowanie tzw. dobrego smaku.
Grunt, by te upodobania nie były zbyt wyszukane, mają być po prostu takie nasze, prawdziwe i bez zbędnych udziwnień, gdyż granica między sztuką a kiczem jest bardzo cienka.
Władysław Grzeszczyk powiedział kiedyś, że ze względu na to, iż mężczyźni mają różne gusta, wszystkie kobiety są piękne. Jednak abstrahując już od kobiet, uważam, że cytat ten można odnieść do każdej sfery życia i to jest chyba najlepsze podsumowanie tego tematu.
Każdy ma prawo powtórzyć za Wisławą Szymborską wolę...


Móżliwości

Wolę kino. 
Wolę koty. 
Wolę dęby nad Wartą.
Wolę Dickensa od Dostojewskiego. 
Wolę siebie lubiącą ludzi niż siebie kochającą ludzkość. 
Wolę mieć w pogotowiu igłę z nitką. 
Wolę kolor zielony. 
Wolę nie twierdzić, że rozum jest wszystkiemu winien. 
Wolę wyjątki. 
Wolę wychodzić wcześniej. 
Wolę rozmawiać z lekarzami o czymś innym. 
Wolę stare ilustracje w prążki. 
Wolę śmieszność pisania wierszy od śmieszności ich niepisania. 
Wolę w miłości rocznice nieokrągłe, do obchodzenia na co dzień. 
Wolę moralistów, którzy nie obiecują mi nic. 
Wolę dobroć przebiegłą od łatwowiernej za bardzo. 
Wolę ziemię w cywilu. 
Wolę kraje podbite niż podbijające. 
Wolę mieć zastrzeżenia. 
Wolę piekło chaosu od piekła porządku. 
Wolę bajki Grimma od pierwszych stron gazet. 
Wolę liście bez kwiatów niż kwiaty bez liści. 
Wolę psy z ogonem nie przyciętym. 
Wolę oczy jasne, ponieważ mam ciemne. 
Wolę szuflady. 
Wolę wiele rzeczy, których tu nie wymieniłam, 
od wielu również tu nie wymienionych. 
Wolę zera luzem niż ustawione w kolejce do cyfry. 
Wolę czas owadzi od gwiezdnego. 
Wolę odpukać. 
Wolę nie pytać jak długo jeszcze i kiedy. 
Wolę brać pod uwagę nawet tę możliwość, 
że byt ma swoją rację.

(Wisława Szymborska)

czwartek, 30 maja 2013

A może się zdarza, ale poza naszą świadomością?


Déjà rêvé, widziałam we śnie...


Często wydaje się nam, że coś już słyszeliśmy albo kogoś widzieliśmy, kogoś, kogo widzieć nie mogliśmy i coś, czego na pewno nie słyszeliśmy.
Naukowcy twierdzą, że déjà vu to skutek gromadzenia różnych informacji w tzw. magazynie wiedzy utajonej. Człowiek często korzyta z tych wiadomości, które pozostają poza jego świadomością.
W pamięci utajonej przechowywyane są obrazy, dźwięki, zapachy, ale w związku z tym, że są  one poza świadomością, nie potrafimy skojarzyć, gdzie wcześniej się z nimi zetknęliśmy.
Doznajemy wtedy déjà vu, a nasza podświadomość zostaje zaskoczona pytaniem: Skąd Ty to znasz? Towarzyszy temu również przeświadczenie, że to, co aktualnie zaistniało, nie mogło przydarzyć się nigdy wcześniej. Dodatkowo odczuwa się lęk, niepokój i obawę.
Tak właśnie eskperci tłumaczą to zjawisko.
Jednak mimo tych wyjaśnień déjà vu nadal pozostaje ogromną, niezgłęboiną tajemnicą, która fascynuje i jest wciąż na nowo odkrywana, ale tak naprawdę chyba nigdy nie zostanie poznana do końca.
To w takim razie zdarza się dwa razy czy nie zdarza? Jak brzmi odpowiedź na to pytanie?

Nic dwa razy

Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.

(Wisława Szymborska)

Podwójne kliknięcie

I like it!


Lajkujemy, czatujemy, komentujemy i żyjemy w sieci. My, ludzie XXI wieku.
Dziś o facebooku słów kilka.
Znam wiele osób, dla których ten serwis społecznościowy jest podstawowym źródłem informacji.       
I naprawdę w tym momencie nie żartuję! Co więcej, są ludzie dla których wyznacznikiem atrakcyjności drugiego użytkownika staje się liczba znajomych na fejsie. Osoby, które nie zachowują ostrożności, narażone są na swego rodzaju inwigilację. 
Niektórzy nie potrafią już odnaleźć się w świecie realnym, mają problemy z komunikacją interpersonalną, werbalną. Dlaczego? Znajduję na to jedno wytłumaczenie. Komunikacja internetowa jest znacznie łatwiejsza. Z kilku powodów. Mianowicie, w sieci nie widzimy rozmówcy, jego gestów czy mimiki twarzy, nie słyszymy też jego głosu. Dyskutujący są nastawieni wyłącznie na przekazanie konkretnych informacji. Z tego powodu nie słuchają się wzajemnie. Skupieni są bowiem na treści, którą chcą przesłać. Nie interesuje ich również przekaz emocji, który w relacjach międzyludzkich powinien odgrywać istotną rolę.
I pojawia się tu kolejny problem. Ludziom coraz trudniej wyrażać uczucia. Rozmowa w cztery oczy staje się nie lada wyzwaniem.
Znaczna część osób woli zaszyć się w domu z komputerem rzecz jasna, niż spotkać się z przyjaciółmi czy znajomymi. Tzw. konfrontacje w realu urastają prawie do rangi wydarzeń historycznych. Czy niebawem nastąpią czasy, w których ludzie będą na nowo musieli uczyć się szeroko pojętej komunikacji społecznej?
Kilka miesięcy temu byłam na spektaklu Fejs Bóg wystawianym na deskach Sceny Współczesnej.
Bardzo prawdziwa, taka dzisiejsza sztuka. Polecam wszystkim. 


My z drugiej połowy XX wieku 

My z drugiej połowy XX wieku 
rozbijający atomy 
zdobywcy księżyca 
wstydzimy się 
miękkich gestów 
czułych spojrzeń 
ciepłych uśmiechów

Kiedy cierpimy 
wykrzywiamy lekceważąco wargi 

Kiedy przychodzi miłość 
wzruszamy pogardliwie ramionami 

Silni cyniczni 
z ironicznie zmrużonymi oczami 

Dopiero późną nocą 
przy szczelnie zasłoniętych oknach 
gryziemy z bólu ręce 
umieramy z miłości 

(Hillar Małgorzata)

wtorek, 28 maja 2013

Z cyklu "Kobiety wszech czasów" part 2

Legenda francuskiej piosenki


Oczywiście bohaterką dzisiejszego wpisu będzie Édith Piaf, która z artystki śpiewającej na najbiedniejszych dzielnicach Paryża stała się światową sławą.  Została po raz pierwszy dostrzeżona przez Louisa Leplée na placu Pigalle, podczas jednego ze swoich ulicznych występów, dzięki którym zarabiała na życie.
Leplée stał się jej późniejszym menadżerem, pomógł Édith zaistnieć na francuskiej estradzie i nadał jej znany pseudonim La Môme Piaf, który w tłumaczeniu na język polski oznacza Mały Wróbelek.
Piosenkarka niewątpliwie osiągnęła duży sukces zawodowy. Występowała na największych scenach świata. Jednak była nieszczęśliwa w życiu prywatnym. Jej największą miłością był Marcel Cardan, który zginął w katastrofie lotniczej. Artystka do końca życia nie mogła pogodzić się z tym wypadkiem. Ulgi szukała w alkoholu i morfinie, co doprowadziło do jej osobistej klęski.
Najbardziej znane utwory Piaf to: L'hymne a l'amour; Milord; Non, Je Ne Regrette Rien; 
L' Accordeoniste; La Vie En Rose; Padam, Padam.



poniedziałek, 27 maja 2013

Zmyłka dezinformacyjna

To już choroba XXI wieku


Myślałam, że niewiele może mnie zaskoczyć jeśli idzie o polską TV, ale jak się okazało, po raz kolejny nie doceniłam potencjału tegoż medium. 
Zacznijmy od początku. Bardzo rzadko oglądam telewizję. Po pierwsze nie mam na to czasu, po drugie i chyba najistotniejsze, nie potrafię podać przykładu choćby jednego programu, który wydałby mi się jakoś szczególnie interesujący. Jednak nie jestem w stanie uniknąć całkowitego kontaktu ze szklanym ekranem. 
Szczególnie narażona na bliższe z nim spotkania bywam w weekendy. Tak też było ostatnio. 
Utwierdziło mnie to tylko i wyłącznie w przekonaniu, że polskie programy rozrywkowe nie są ani zabawne ani błyskotliwe, programy kulinarne zaś potrafią co najwyżej wzbudzić wstręt do pewnych potraw, natomiast teleturnieje na bakier stoją ze sprawdzaniem wiedzy i zapewnieniem widzom dobrej dawki humoru. 
Nasuwa mi się jedno pytanie? Czy polska TV doścignie kiedykolwiek BBC? Nie sądzę, bo wtedy pewnie stałabym się jej fanką, a póki co nic na to nie wskazuje...
Przeraża mnie jeszcze coś. W Polsce bardzo łatwo stać się gwiazdą. Ludzie są znani z tego, że są znani. 
Ot co! Tyle wystarczy. Chociaż możliwość zaistnienia na tzw. salonach ułatwia bycie osobą kontrowersyjną, poza tym dobrze jest mieć problemy z ułożeniem zdania pojedynczego.
Jak wiadomo tego typu  gwiazdy są wyblakłe i jednosezonowe, ale czy musi się od nich roić? Może widzowie też mają w tym duży udział? W końcu to publiczność decyduje o tym, co chce zobaczyć...



niedziela, 26 maja 2013

Idée fixe wrażeń węchowych

(...) bo jeśli zapachniesz na moim ubraniu...


Główny bohater powieści Patricka Süskinda pt. Pachnidło: Historia pewnego mordercy, owładnięty był natrętną, wciąż powracającą myślą, wręcz ideą prześladowczą. Pragnął znaleźć zapach doskonały i niepowtarzalny. 
Jan Baptysta Grenuille postrzega świat wyłącznie za pomocą zmysłu węchu. Cały XVIII- wieczny Paryż docenia jego niezwykłe eliksiry służące do wyrobu najlepszych perfum. Jednak bohater dąży do osiągnięcia czegoś najdoskonalszego w świecie. W tym celu dokonuje kolejnych zbrodni, przypomina to efekt domina...Jedno przestępstwo pociąga za sobą kolejne.
Książka zachwyca i szokuje, dla jednych piękna, dla innych przerażająca i surrealistyczna. 
Mnie ogromnym strachem i lękiem napawa postać głównego bohatera. Można go nazwać człowiekiem bez skrupułów. Mówiąc szczerze ciężko mi było dobrnąć do końca tej powieści.
Jednak muszę przyznać, że Pachnidło dzięki specjalnym, artystycznym zabiegom autora i dokładnym opisom, pachnie czymś więcej niż zapachem papieru...Tę książkę momentami się czuję. 
Na pewno po przeczytaniu uświadomiłam sobie jedno- na co dzień nie doceniamy świata zapachów, a bez wątpienia jest on bardzo bogaty i ciekawy.





(Budka Suflera - Zapach kobiety)

sobota, 25 maja 2013

Leksykony twarzy i kompendia dni

I magdalenki Prousta


Dla głównego bohatera cyklu powieściowego- W poszukiwaniu utraconego czasu autorstwa Marcela Prousta, zanurzenie ciastka- słynnej magdalenki w herbacie jest impulsem, przywołującym nieświadome wspomnienia. Takim bodźcem dla każdego człowieka może być coś zupełnie innego. 
Życie poszczególnych osób składa się z licznych wspomnień związanych z: ludźmi, miejscami, przedmiotami, smakami czy zapachami. Wspomnienia te często do nas wracają w momencie doznania konkretnych wrażeń smakowych, dotykowych czy słuchowych, np. kiedy poczujemy zapach znany z przeszłości. Wtedy pamięć może z obecnej sytuacji uczynić minioną.
Dzisiaj przeglądając stare zdjęcia przypomniałam sobie dużo chwil, o których zupełnie zapomniałam, ale jak się okazało cały czas są one w mojej pamięci. Była to pewnego rodzaju podróż w przeszłość, przeniesienie się do czasów oddalonych o kilkanaście lat. 
Ostatnio też miałam podobną sytuację, ale powrót do historii nastąpił pod wpływem innego bodźca. Mianowicie zapachu. Perfumy przypadkowego człowieka, przychodzącego ulicą przypomniały mi konkretne wydarzenia. Z kolei zapach deszczu i powietrza po burzy zawsze przywodzi mi na myśl dzieciństwo. 
Każdy z pewnością ma takie ciastko jakim dla Prousta była magdalenka.


'(...) matka widząc, że mi jest zimno, namówiła mnie, abym się napił wbrew zwyczajowi trochę herbaty. Odmówiłem zrazu; potem, nie wiem czemu, namyśliłem się. Posłała po owe krótkie i pulchne ciasteczka zwane magdalenkami, które wyglądają jak odlane w prążkowanej skorupie muszli. I niebawem (...) machinalnie podniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłem kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz (...). Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jako błahe, krótkość złudna (...). Cofam się myślą do chwili, w której wypiłem pierwszą łyżeczkę herbaty (...). I nagle wspomnienie zjawiło mi się. Ten smak to była magdalenka cioci Leonii.(...)'

(W poszukiwaniu utraconego czasu, M. Proust)





piątek, 24 maja 2013

Język, który przygniata

Granice mojego języka 

są granicami mojego świata...


Dzisiaj w jednym z warszawskich autobusów zdałam sobie sprawę, że można mówić po polsku, ale jakoś tak zupełnie inaczej. Pewnie się zastanawiacie co konkretnie mam na myśli. Już opisuję przebieg zdarzenia. 
Do autobusu wsiada grupa młodzieży- najwidoczniej wracali ze szkoły. 
Jeden z chłopców pyta drugiego:
- To co, podensimy tonight?
Tamten odpowiada:
- Chyba Cię gniecie. Dzisiaj to ja nie wbijam na tą dżamprezę, bo przez to, że kserobojem nie jestem to złapałem na pierwszej lejbie łana (domyślam się, że słowo pochodzi od ang. one). Mam zrytą banię, wracam do domu i idę w kimę.
Do dyskusji włączyła się kolejna osoba z taką oto propozycją:
- A może skumamy się u mnie, mam wolną hawirę, bo wapniaki wyjeżdzają i może być mega beka.
W końcu większość jednogłośnie stwierdziła:
- No to frugo, będzie grubo, impra na maksa.
A na pożegnanie padły następujące zwroty:
- Krejzole do zobaczyska, elo ziomy, trzym się!
Przyznam szczerze, że na początku bardzo mnie to rozbawiło, ale w końcu zaczęłam się zastanawiać czy ci nastolatkowie robili sobie żarty czy może oni naprawdę, w codziennych rozmowach, używają takiego slangu?
Mimo że nie mam problemu ze zrozumieniem tego języka (chociaż domyślam się, że osoby starsze ode mnie mogą już mieć z tym kłopot), to ciężko mi uwierzyć, że można tak mówić na co dzień...
Potwierdzam, że sama czasami mam rozkmniny albo coś ogarniam albo jestem mega zmęczona, bo wiadomo, że pewne słowa wchodzą do naszej mowy potocznej, jednak nie wyobrażam sobie, żeby ich nadużywać!!! 
Tym samym apeluję o docenianie piękna języka polskiego!!!
Poniżej zamieszczam wiersz autorstwa C. K. Norwida, w którym poeta zachęca do obrony mowy ojczystej.


JĘZYK-OJCZYSTY

"Gromem bądźmy pierw - niżli grzmotem;
Oto tętnią i rżą konie stepowe; 
Górą czyny!... a słowa? a myśli?... potem!... 
Wróg pokalał już i Ojców mowę -" 
Energumen tak krzyczał do Lirnika 
I uderzał w tarcz, aż się wygięła;
Lirnik na to . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
"Nie miecz, nie tarcz bronią Języka, lecz - arcydzieła!"

(C. K. Norwid)

czwartek, 23 maja 2013

Cieniowanie i prawdy tylko pół

Zawsze ze światłocieniem


Wczorajsza dyskusja z czytelnikami mojego bloga skłoniła mnie do zastanowienia się nad pewnym problemem. Dokładnie nad tematem dotyczącym niedopowiedzeń w kontaktach międzyludzkich, a bardziej precyzyjnie rzecz ujmując- chodzi o relacje damsko- męskie.
O damsko- męski Mount Everest.
Nie od dziś wiadomo, że w tych sprawach nigdy, niczego nie można być pewnym. Może poza jednym wyjątkiem- że nie niekoniecznie oznacza nie. I może to właśnie jest tak intrygujące, pociągające i atrakcyjne?
Relacje między kobietami i mężczyznami to jeden z tych przypadków życiowych, w których stuprocentowa pewność nie zawsze przynosi pozytywne efekty. Może bowiem doprowadzić do czegoś w rodzaju monotonii czy nudy. Niedomówienia są potrzebne, sprawiają, że człowiekowi cały czas chce się walczyć i zdobywać. Oczywiście, nie mówię o niejasnościach urastających do rangi kłamstw czy rzeczy jeszcze gorszych. Mam tu raczej na myśli coś w stylu pytań pozostawionych bez odpowiedzi, owianych nutą tajemnicy, lęku i niepewności. Coś na miarę słynnej, mickiewiczowskiej wątpliwości- Czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie?


I wiecznie się wzruszam i mięknę, 
Chociaż to takie dziewczęce.
A Ty śmiejesz się ze mnie, 
A ja usycham i więdnę.



środa, 22 maja 2013

Odbicie selektywne,

czyli Twoje odbicie w oczach innych.


W sumie to chciałabym powiedzieć, że nie przeglądam się w oczach innych, ale wiem, że tak nie jest. 
Nie łatwo być zupełnie obojętnym na to, co mówią o nas ludzie. Nawet, jeśli uważamy, że jest to w ogóle niezgodne z faktycznym stanem rzeczy. O ile łatwiej przyjąć komplement i w niego uwierzyć, o tyle trudniej zaakceptować krytykę. Zdajemy sobie przecież sprawę, że ciężko w oczach drugiego, często jeszcze obcego człowieka, zobaczyć prawdziwego siebie. Jednak mimo tego, rzadko kto pozostaje bierny wobec negatywnych opinii, nawet tych, którym daleko do prawdy. No cóż, taka już nasza natura. 
Sądzę, iż istotne w tym przypadku jest robienie tego, co uważamy za słuszne i zgodne z naszymi zasadami, oczywiście nie wyrządzając przy tym nic złego innym.
Podejmując tę tematykę, przypomniałam sobie zdanie, które kiedyś od kogoś usłyszałam albo gdzieś przeczytałam. Były to w każdym razie słowa kobiety. Brzmiały miej więcej w ten sposób: Odbicie kobiety zobaczyłam po raz pierwszy w oczach mężczyzny, mężczyzny, który teraz jest już moim mężem. Ujrzałam siebie- piękną, silną, mądrą i niezwykle atrakcyjną...Był dla mnie lustrem, był lustrem dla moich słabości i lęków. Jest tym lustrem do dziś.
Piękne! Każdy człowiek powinien znaleźć w swoim życiu takie lustro, ale jeszcze ważniejsze jest uwierzenie w prawdziwość tego odbicia.


Przeglądam się w oczach innych 

Przeglądam się w oczach innych mężczyzn 
lustrach mojej urody 
Tylko w twoich oczach nie ma mojego odbicia 
Spalam się w ramionach innych mężczyzn 
w krzyku niechcianej rozkoszy 
Tylko Twoje ramiona są granicą mojego 
pragnienia 
Ręce innych mężczyzn kreślą mój kształt na pościeli 
Tylko Twoje ręce są pełne mojego cienia 
Usta innych mężczyzn zacierają ślad 
tamtego pocałunku 
Tylko Twoje usta odmawiają mi ukojenia.

(Anna Buchner)



wtorek, 21 maja 2013

Komplikacje, implikacje i inne wariacje

Z nudów? Czy z miłości do dramatów?


Lubimy sobie komplikować różne sprawy. Życie w swej istocie nie jest wcale takie zawikłane, ale to właśnie człowiek czyni je trudnym i mozolnym.
Nie chcemy, a może bardziej nie potrafimy mówić wprost, tak po prostu i zwyczajnie... 
Wybieramy zamiast tego okrężne drogi i ścieżki, którymi ciężko się kroczy. 
Może boimy się prostoty, ale z drugiej strony, czy stąpanie po niepewnym gruncie jest lepszym rozwiązaniem? Nie sądzę.
Ciężko jest czasami o coś poprosić, przyznać się do czegoś, wyjaśniać coś, a już najgorzej jest z  okazywaniem uczuć...Jaki z tego wniosek? Taki, że prostota nie jest czymś prostszym i łatwiejszym, a człowiek uczy się jej przez całe życie.
Jak mówi moja koleżanka: Twardowski jest dobry na wszystko, zatem nie pozostaje mi nic innego, jak potwierdzić tę tezę i zacytować:


Rachunek dla dorosłego 

Jak daleko odszedłeś
od prostego kubka z jednym uchem
od starego stołu ze zwykłą ceratą
od wzruszenie nie na niby
od sensu
od podziwu nad światem
od tego co nagie a nie rozebrane
od tego co wielkie nie tylko z daleka ale i z bliska
od tajemnicy nie wykładanej na talerz
od matki która patrzyła w oczy zebyś nie kłamał
od pacierza
od Polski z rana

ty stary koniu.


(Jan Twardowski)

poniedziałek, 20 maja 2013

Sztuka czekania

I cierpliwości nauka


Cierpliwość zdecydowanie nie jest moją mocną stroną. Podejrzewam, że podobnie sytuacja wygląda u większości mieszkańców globu. Człowiek chce wszystko od razu, już, teraz, w tej właśnie sekundzie. Tymczasem w życiu jak to w życiu, często bywa zupełnie inaczej, niż byśmy sobie, tego życzyli.
I co w związku z tym? Nic. Mimo rozczarowań, trzeba żyć dalej i robić swoje...
Pozwólcie jednak, że przejdę już do sedna sprawy. Tak właściwie to zastanawiam się czy cierpliwość należy rozpatrywać w kategoriach zalety czy może wady? Piotr Rogucki śpiewał, że:
Czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas, 
natomiast Jan Twardowski w jednym ze swoich wierszy napisał:
Kto miłości nie zna­lazł już jej nie odnajdzie, 
Kto na nią wciąż cze­ka ni­kogo nie kocha, 
spróbuj nie chcieć jej wca­le - wte­dy przyj­dzie sama.
Z kolei inni uważają, że to właśnie wyczekiwana przyjemność najbardziej smakuje, a cierpliwość przynosi najlepsze owoce. 
To w końcu jak jest z tą cierpliwością? 
Myślę, że w życiu należy postępować przede wszystkim w zgodzie z samym sobą. Trzeba oceniać każdą sytuację inaczej, bo każdy przypadek jest specyficzny. Może zdarzyć się tak, iż uznasz, że warto jeszcze z czymś poczekać, ale może być również odwrotnie. Wtedy nie wahaj się. Skuś los!
Trzeba pamiętać, że kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje, a są przecież takie sprawy, w przypadku których nie ma się nic do stracenia!




niedziela, 19 maja 2013

Wartość względna, nadrzędna, bezwzględna?!

Czym dzisiaj jest?


Usłyszałam kiedyś takie sformułowanie, że każdy ma swoją prawdę. Ciekawe... 
Im dłużej się nad tym zastanawiam tym trudniej mi to pojąć. Rozumiem, że punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia, ale przecież prawda może być tylko jedna. Bo czym ona właściwie jest? W najprostszym rozumieniu zgodnością z faktami. W innym przypadku mamy do czynienia z kłamstwem. 
Czy warto być prawdomównym? A może lepiej mówić ludziom to, co chcą usłyszeć? Czy szczerość i zaufanie są jeszcze w cenie? Czy kłamstwo może zranić? Czy są takie sytuacje, w przypadku których lepiej ukryć prawdę?
Dużo tych pytań. Każde z nich jest w dodatku trudne. Jednak nie ulega wątpliwości, że nikt nie chce być oszukiwany. Dlatego, parafrazując słowa piosenki zespołu Happysad powiem, że nie mów mi dobrze, lecz prawdę mi mów. Takie jest moje zdanie.
Kończąc zachęcam jeszcze do zastanowienia się nad jedną kwestią, czy kłamstwo jest tym samym, co mówienie nieprawdy? Czy są to zupełnie różne rzeczy? 
Zostawiam Was z tymi pytaniami, bo każdy sam musi sobie na nie odpowiedzieć i wyciągnąć odpowiednie wnioski.




sobota, 18 maja 2013

Sprawy zaczęte, nieskończone, przełożone

I to, co niewyjaśnione


Odkładanie wszystkiego "na później i potem" można już chyba nazwać domeną natury ludzkiej.
Sądzę, że G. C. Lorimer miał dużo racji, mówiąc: Odkładanie w czasie czegoś prostego czyni to trudnym. Odkładanie trudnego - niemożliwym.
Z własnego doświadczenia i obserwacji, stwierdzam, że większość z nas nie zajmuje się tym, co naprawdę ważne. Człowiek potrafi znaleźć sobie tysiące tzw. "zajęć zastępczych", przynoszących mu więcej przyjemności niż zrobienie, tego, co naprawdę jest konieczne. 
Do czego jednak zmierzam? Wiadomo, że odkładanie wizyty u lekarza, nauki do egzaminów czy ważnych rozmów nie jest dobrym rozwiązaniem, lecz jeszcze gorsze jest odkładanie "na później" miłości czy życia w ogóle... a niestety takie sytuacje obserwuje się coraz częściej. Z jakich powodów tak się dzieje? 
Znajduję na to tylko jedno wytłumaczenie. Mianowicie, człowiek sądzi, że ma DUŻO CZASU. Jednak takie myślenie w pewnym momencie może okazać się zgubne i najczęściej w chwili uświadomienia sobie tego, jest już za późno na jakiekolwiek zmiany. 
Nie wyznaczajmy sobie w życiu terminu deadline dla każdej sprawy, nie kalkulujmy ile zostało nam jeszcze czasu, lecz działajmy!!! I jeszcze jedno, nie zostawiajmy tych lepszych perfum na jutro...


W książce zatytułowanej  Rozmowy w tańcu Agnieszka Osiecka na temat odkładania miłości na inny czas, pisała w ten oto sposób:

Nie mówcie jej <<przyjdź jutro, przyjdź pojutrze, dziś nie mam dla ciebie czasu>>. Bo może się zdarzyć, że otworzysz drzwi, a tam stoi zziębnięta staruszka i mówi <<Przepraszam, musiałam 
pomylić adres...>> I pstryk, iskierka gaśnie.”


Natomiast Julian Tuwim w wierszu Tomaszów, prosił ukochaną o skończenie dawnej rozmowy:

W tym białym domu, 
w tym pokoju gdzie cudze meble postawiono,
musimy skończyć naszą dawną 
rozmowę smutnie nieskończoną.

czwartek, 16 maja 2013

Kontrowersyjna decyzja Jolie

Odwaga, rozwaga czy heroizm?


Wybór jakiego dokonała Angelina Jolie wzbudza wiele dyskusji. Oczywiście jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, zdania na temat słuszności jej decyzji są podzielone. Jedni pytają czy podwójna mastektomia, której poddała się aktorka była naprawdę konieczna? Inni natomiast sądzą, że Jolie można uznać za superbohaterkę.
Uważam, że decyzja słynnej i pięknej aktorki jest w pewnym sensie przełomowa.
Czy jest to dobry sposób na walkę z rakiem? Tego nie wiem, ale myślę, że na pewno to, co zrobiła Jolie jest ważne dla wszystkich kobiet, nie tylko dla tych, które utraciły piersi.
Czyn ten uświadamia, że są w życiu wartości ważniejsze od wyglądu, np. zdrowie!!! Pewne jest, że każda kobieta powinna przywiązywać dużą wagę do regularnych badań, ale w skrajnych przypadkach, kiedy operacja jest już ostatecznością, nie należy się załamywać!
Pamiętajmy, że nawet bez własnych piersi kobieta pozostaje wciąż PIĘKNĄ.

Angelina Jolie na łamach New York Times w następujących słowach uargumentowała swój wybór:
Gdy dowiedziałam się, że takie są fakty, zdecydowałam się wyjść naprzeciw i zminimalizować ryzyko najbardziej jak mogłam. Podjęłam decyzję o profilaktycznej podwójnej mastektomii.



Samych siebie nie znamy...

Człowieczeństwo nasze codzienne


Punktem wyjścia dzisiejszego wpisu będą słowa, zaczerpnięte z wiersza Wisławy Szybmorskiej: Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Człowiek nie jest w stanie przewidzieć jak zachowałby się w konkretnej sytuacji, co zrobiłby na miejscu kogoś innego i jaką podjąłby decyzję. Czy byłaby ona właściwa? Nikt się tego nie dowie, dopóki nie pozna jej konsekwencji.
Życie zaskakuje nas każdego dnia. Poza tym ludzie się zmieniają, dojrzewają, stają się lepsi, ale równie często staczają się po równi pochyłej.
Zadziwiamy samych siebie.
Czy istnieje ktoś, kto nie byłby chociaż raz rozczarowany swoim zachowaniem? Dlaczego robimy rzeczy, których później żałujemy?
Chyba dlatego, że jesteśmy tylko, ale i aż niedoskonałymi ludźmi. I ta niedoskonałość, mimo że rzadko przynosi pożytek, jest w człowieku czyś niesamowitym i wyjątkowym. Jakże nudny byłby przewidywalny świat.


Tyle wiemy o sobie, 
ile nas sprawdzono. 
Mowie to wam 
ze swego nieznanego serca.

(Wisława Szymborska, Minuta ciszy po Ludwice Wawrzynskiej)




środa, 15 maja 2013

Słoik, leming, hipster, warszaFka

Próba wyjaśnienia


Co łączy hipstera i leminga? Niewiele. Właściwie więcej ich dzieli.  Poza jednym wyjątkiem, każdy z nich może okazać się potencjalnym słoikiem.
Ostatnio zrobiło się dużo tzw. szumu medialnego wokół osób, np. takich jak ja, które pochodzą z prowincji, ale obecnie mieszkają w Warszawie. Ludzie tacy potocznie nazywani są słoikami. Rodzi się pytanie, czy jest to określenie obraźliwe? Myślę, że każdy z pewnością może odbierać to zupełnie inaczej. Osobiście nie czuję się tym urażona. Uważam bowiem, że osoby przyjezdne również współtworzą stolicę i budują jej tożsamość.
Wróćmy jednak do hipstera i leminga. Kim oni w ogóle są?
Hipsterzy należą do współczesnej subkultury, cechuje ich niezależność i oryginalność, są artystami, uważają się za freelancerów, piętnują snobizm. Noszą wełniane swetry, koszule i okulary w rogowych ramkach, a po mieście często jeżdżą rowerem.
Natomiast określenie leming kojarzy się z osobą schludną, zadbaną, najczęściej w garniturze i pod krawatem, pracującą od świtu do nocy, nastawioną na zrobienie kariery, odniesienie sukcesu i zarabianie dużych pieniędzy.
I jednych i drugich możemy spotkać w stolicy. I jedni i drudzy mają swoje ulubione miejsca, do których często przychodzą. Ci pierwsi jednak nie lubią tego, czym ci drudzy żyją i odwrotnie.







Z cyklu: "Kobiety wszech czasów" part 1

Ponadczasowa ikona stylu


Od teraz na moim blogu, sukcesywnie, będą pojawiać się informacje dotyczące kobiet, które zmieniły świat. Podobny cykl niebawem powstanie również na temat mężczyzn.
Dziś o kobiecie silnej, zdecydowanej, kreatywnej i niezwykle ambitnej, bo bez wątpienia za taką osobę należy uznać Coco Chanel- największą projektantkę mody XX wieku.
To jej zawdzięczamy porzucenie gorsetów i zastąpienie ich spodniami. Wprowadziła też marynarskie koszule w granatowe i białe pasy, garsonkę oraz spopularyzowała ubieranie tzw. MAŁEJ CZARNEJ.
Jak sama mawiała: Kobiety myślą o wszystkich kolorach zamiast o ich braku. Tymczasem czerń łączy w sobie wszystkie barwy, podobnie jak biel. Ich piękno jest absolutne.
Dodatkowo zachęcała Panie do noszenia sztucznej biżuterii. Wprowadzała do mody elementy etniczne, głównie rosyjskie. Stworzyła także słynne perfumy CHANEL No 5.
Tak naprawdę nikt nie zna jej dokładnej biografii. Istnieje wiele historii dotyczących życia Coco. Jednak pewne jest, że na zawsze pozostanie legendą.


Moda przemija, styl pozostaje.

Moda, w której nie można wyjść na ulicę nie jest modą.




wtorek, 14 maja 2013

Podobno zmusza do myślenia

Bo przecież pewność niepewna


Skąd się biorą nieporozumienia i kłótnie? Czy ludzie sami do nich dążą? Czy może są wynikiem niezrozumienia, niewłaściwej komunikacji czy przekazu albo błędnej interpretacji?
Tak naprawdę nikt nie może być pewny tego, co myśli i czuje druga osoba. Często ludzie zupełnie inaczej odbierają te same treści, a jeszcze częściej nie są w stanie wyrazić swoich uczuć. W konsekwencji mówią to, co wcale nie jest dla nich istotne i nie stanowi sedna sprawy. 
Czy Muniek Staszczyk miał rację śpiewając, że: Prostych słów się boi największy nawet twardziel?
Myślę, że jest w tym dużo prawdy. Niektórzy po prostu nie śmią powiedzieć wprost tego, co czują. Dlaczego? Może nie chcą okazać słabości czy strachu. Chociaż odczuwanie lęku wcale nie jest wstydem...
Jest jeszcze jedna kwestia, którą chciałabym poruszyć. Mianowicie, coraz częściej zauważalny, brak szacunku dla SŁOWA. Można to już chyba nazwać zmorą naszych czasów!!! Zwracajmy uwagę na to, co mówimy, jak mówimy i jakich wyrażeń używamy.





poniedziałek, 13 maja 2013

Przynoszą klęskę i zgubę

Niektóre kobiety to pułapki, w które wpadamy i z których już nie chcemy się uwolnić. 

(E. E. Schmitt )


Wzorzec kobiecego piękna zmieniał się wielokrotnie na przestrzeni wieków. Oczywiście ideał ten jest i zawsze był wartością subiektywną, zależną od gustu i upodobań.  Istniały jednak pewne kryteria, dzięki którym określano atrakcyjność. Wyznaczniki te były bardzo różne, począwszy od wątłych, delikatnych eterycznych dam, przez kobiety Rubensa, po współczesne kanony piękna.
Nie ulega jednak wątpliwości, że najsilniej zakorzeniony w kulturze i zarazem najbardziej ciekawy, jest obraz femme fatale, wampa, modliszki, kobiety fatalnej, demonicznej, upadłej, doprowadzającej mężczyznę do porażki i degradacji.
Kobieta fatalna jest z reguły nieziemsko piękna, kusząca, tajemnicza, wyrachowana i okrutna. Budzi jednak podziw i staje się obiektem pożądania. Femme fatale uwodzi i porzuca. Tak naprawdę żaden mężczyzna nigdy nie będzie w stanie zatrzymać jej przy sobie. Najsłynniejsze kobiety fatalne to: Greta Garbo, Marlene Dietrich, Rita Hayworth.


Panna Izabela od kolebki żyła w świecie pięknym i nie tylko nadludzkim, ale - nadnaturalnym. Sypiała w puchach, odziewała się w jedwabie i hafty, siadała na rzeźbionych i wyściełanych hebanach lub palisandrach, piła z kryształów, jadała ze sreber i porcelany kosztownej jak złoto.

Oto panna Izabela nigdy nie była zakochaną.

Świat salonów kochała panna Izabela na śmierć i życie.

Nie jestem ani tak naiwna, ani tak fałszywie skromna, ażeby nie wiedzieć, że się podobam.

Dzięki nawet tym opowiadaniom nabrała dużego wstrętu do małżeństwa i lekkiej wzgardy dla mężczyzn.

(Bolesław Prus Lalka, cytaty na temat Izabeli Łęckiej)

niedziela, 12 maja 2013

Przynoszą uśmiech i łzy

Czy bez nich człowiek potrafiłby śnić?


Dziś mowa o wspomnieniach. Całe życie składa się z wielu wspomnień, jedne są przyjemne, zaś o innych wolelibyśmy zapomnieć. Jednakże i jedne i drugie tworzą historię, składającą się na czyjeś życie. Nie da się wymazać z pamięci tego, co było.
Myślę, że usilne próby zapomnienia, o tym, co sprawia człowiekowi przykrość, nie mają większego sensu. Każdy z nas jest tym, kim jest właśnie dzięki temu, co przeżył i czego doświadczył.
Uważam, że wszystko, co nas spotyka nie jest tylko i wyłącznie dziełem przypadku....wręcz odwrotnie! Wszystko, co dzieje się w naszym życiu ma sens. Sądzę, że złe chwile są po to, byśmy byli po prostu silniejsi, byśmy przystanęli na chwilę i zastanowili się nad tym, co dzieje się wokół nas!!!






sobota, 11 maja 2013

Bardziej kobieco już chyba nie można

Walka z własnym losem, chęć spełnienia marzeń czy łamanie konwenansów?


Sięgając po książki E. E. Schmitta mam pewność, że każda z nich mnie zachwyci i czegoś nauczy. Tak było również tym razem.
Kobieta w lustrze jest opowieścią o trzech, diametralnie różniących się od siebie kobietach. Pojedyncza liczba występująca w tytule, wskazuje na to, że kobietą z lustra może być każda przedstawicielka płci pięknej. Wszystkie, niezależnie od pochodzenia, czasów, w których żyją i doświadczeń, mają takie same problemy i pragnienia.
Według mnie najpiękniej została ukazana historia Anne- średniowiecznej mistyczki, trochę naiwnej, dziecinnej, niewinnej, ale również niesamowicie inteligentnej, potrafiącej przeciwstawić się oczekiwaniom stawianym przez otoczenie i dążyć do realizacji swoich marzeń. Kolejną bohaterką jest Hanna, żyjąca w XIX wieku. Osiągnęła prawie wszystko, co mogła osiągnąć kobieta żyjąca w jej czasach. Miała wspaniałego, bogatego męża, piękny dom. Jednak była nieszczęśliwa, nie mogła mieć dziecka, a to przecież w jej epoce decydowało o wartości kobiety. Natomiast trzecia bohaterka- Anny to współczesna gwiazda filmowa, mieszkanka Hollywood. Uzależniona od używek, seksu i zabawy do białego rana.
Co łączy te trzy kobiety, te trzy zupełnie różne, ludzkie historie?
Każda z nich chce być sobą, chce odnaleźć własną tożsamość, każda chce realizować swoje marzenia, chce wydostać się ze świata, w którym żyje, łamiąc przy tym sztywne konwenanse, reguły i stereotypy. Każda z nich chce być po prostu szczęśliwa.
Schmitt po raz kolejny udowodnił, że niezależnie od czasów, powtarzają się pewne schematy, a ludzie wciąż borykają się z podobnymi problemami. Książka jest wskazówką również dla nas. Zmusza do zastanowienia się nad własnym życiem i do odpowiedzenia sobie na pytanie: Co jest dla mnie najważniejsze?

-Ale co jest właściwie najtrudniejsze? 
Cierpieć, robiąc to, czego się nie kocha 
Czy cierpieć,żeby zrobić coś, co się kocha?






piątek, 10 maja 2013

Wschodnio po raz wtóry

Hrabia Tołstoj


Annę Kareninę uważam za genialną i kunsztowną powieść, w której można zatopić się bez pamięci.
Powszechnie uznawana jest za książkę o miłości, ale tak naprawdę główny wątek, czyli romans Anny i Aleksjeja Wrońskiego, stał się dla Tołstoja pretekstem do ukazania szerokiego przekroju społeczeństwa rosyjskiego doby XIX wieku, od chłopów po arystokrację. Ponadto autor przedstawia w niej także własne poglądy polityczne, gospodarcze i religijne.
Czytelnik dowiaduje się jakie wartości wyznawało społeczeństwo rosyjskie w tamtym okresie oraz jakimi zasadami i postawami moralnymi się kierowało. W trakcie czytania powieści niejednokrotnie zadawałam sobie pytanie, dlaczego Anna została wykluczona z towarzystwa i traktowana była z pogardą, podczas gdy Aleksjej nadal cieszył się powszechnym uznaniem i szacunkiem?
Lew Tołstoj doskonale znał psychikę i naturę kobiety, o czym świadczy studium psychologiczne głównych postaci. Perfekcyjnie potrafił oddać emocje, które władały bohaterami. Mistrzowsko skonstruował tę powieść.
Polecam!!!

Ja mogę żyć tylko sercem, wy zaś żyjecie według zasad.
(Anna Karenina, tom 1)

Nasze życia rozchodzą się, ja jestem jego nieszczęściem, a on moim i zmienić ani mnie, ani jego niepodobna, wszystkie próby zawiodły, mechanizm popsuł się.
(Anna Karenina, tom 1)

Usiłował wskrzesić ją w pamięci taką, jaka była, gdy ją spotkał po raz pierwszy, również na stacji kolejowej: tajemniczą, prześliczną, kochającą, tęskniącą do szczęścia i dającą szczęście, a nie okrutną i mściwą, jaką pamiętał z tamtej chwili. Usiłował przypomnieć sobie najpiękniejsze momenty, jakie z nią przeżył, były one jednak na zawsze zatrute. Pamiętał ją jedynie w jej triumfie, gdy spełnia swoją groźbę wywołania w nim nikomu niepotrzebnej, a nieukojonej skruchy.
(Anna Karenina)



czwartek, 9 maja 2013

Nareszcie

Niedzielne koncerty czas zacząć!


Od 1959 roku w Łazienkach Królewskich, przy pomniku Fryderyka Chopina, odbywają się cyklicznie koncerty chopinowskie z udziałem niezwykle uzdolnionych muzyków. Wydarzenie to organizuje Towarzystwo im. Fryderyka Chopina oraz Stołeczna Estrada.
Letnie koncerty trwają cztery miesiące. W tym roku zaczynają się 19 maja a kończą 29 września. Odbywają się w każdą niedzielę o godzinie 12.00 i 16.00. Bez wątpienia są jedną z większych atrakcji muzycznych w Stolicy.
Poniższy film przedstawia XIX- wieczną Warszawę, w której mieszkał i dorastał młody "Frycek".





Harmonogram koncertów w tym roku wygląda następująco:


MAJ
data
godzina 12.00
godzina 16.00
19
Anna Maria Stańczyk
Jean Muller (Luksemburg)
26
Louis Alvanis (WielkaBrytania)
Maciej Wota

CZERWIEC
2
Lidia Grychtołówna
Karol Radziwonowicz
9
Krystyna Man Li Szczepańska (Chiny)
Aleksander Dębicz
16
Joanna Ławrynowicz
Maciej Zagórski
23
Pavel Kaspar (Czechy)
Aleksander Krukowski
30
Marek Bracha
Justyna Galant

LIPIEC
7
Zuzana Simurdova (Kanada)
Mikołaj Warszyński (Kanada)
14
Mika Okumura (Japonia)
Kacper Tołoczko
21
Maria Korecka
Mateusz Rożek
28
Filip Wojciechowski
Tomasz Pawłowski

SIERPIEŃ
4
Bronisława Kawalla
Grzegorz Skrobiński
11
Kazimierz Gierżod
Katarzyna Kraszewska
18
Rinko Kobayashi
Joanna Różewska
25
Maria Szraiber
Michał Landowski

WRZESIEŃ
1
Katarzyna Mościcka
Justyna Lechman
8
Karolina Nadolska
Paula Ropus (Chorwacja)
15
Sonia Pachor (Slovenia)
Monika Rosca
22
Eri Iwamoto (Japonia)
Dominika Szlezynger
29
Gil Jetley (Wielka Brytania)
Agnieszka Korbecka-Chrabałowska


środa, 8 maja 2013

Przypadkowe spotkania?

Czy przeznaczenie? A może to tylko taki życiowy fart?


W przypadki przestałam wierzyć dawno temu...Dlatego już na początku odrzucam tę teorie.
Zastanawiam się jednak jak wytłumaczyć fakt, że spotykamy w życiu ludzi, z którymi rozumiemy się niemalże bez słów. Ludzi, którzy stają się dla nas ważni, a nawet więcej- stają się częścią naszego życia.
Wszystko zaczyna się od spotkania.
Na pozór mogłoby się wydawać, że to nic nadzwyczajnego. Codziennie przecież poznajemy nowe osoby, ale zastanówmy się, ile z nich pozostaje w naszym życiu na dłużej? Niełatwo jest poznać prawdziwych przyjaciół. Co decyduje o tym, że ludzkie drogi się ze sobą schodzą lub się omijają? Czyżby jakieś niewytłumaczalne zbiegi okoliczności?
Czasami mam wrażenie, że spotykam w swoim życiu ludzi, których w danym momencie najbardziej potrzebuje. Jak to nazwać? Jak nazwać to, co niewytłumaczalne?
Nie wiem, czy ktoś piękniej pisał na temat spotkania niż Jan Twardowski:

Spotkanie 
Ta jedna chwila dziwnego olśnienia 
kiedy ktoś nagle wydaje się piękny 
bliski od razu jak dom kasztan w parku 
łza w pocałunku 
taki swój na co dzień 
jakbyś mył włosy z nim w jednym rumianku 
ta jedna chwila co spada jak ogień 

nie chciej zatrzymać 
rozejdą się drogi - samotność łączy ciała a dusze cierpienie 

ta jedna chwila 
nie potrzeba więcej 

to co raz tylko - zostaje najdłużej

Nie zaśnijcie, nie zaśpijcie!!!

Bądźcie kulturalni nocą

W tym roku z 18 na 19 maja już po raz 10 odbędzie się w Warszawie NOC MUZEÓW. 
Jest to niewątpliwie magiczny wieczór. Można wtedy bowiem zobaczyć eksponaty, które na co dzień są niedostępne i odkryć miejsca, do których zwiedzający każdego innego dnia nie mają wstępu. Słowem można tej nocy poznać wszystkie tajemnice galerii :)
Udział w tym wydarzeniu weźmie 210 placówek, z czego w tym roku będą dwa debiuty. Pierwszym z nich będzie Muzeum Żydów Polskich, zaś drugim Stadion Narodowy.

Przyjemnego zwiedzania:)

A żebyście nie zasnęli:


wtorek, 7 maja 2013

"Samotność- odwieczny refren życia"

Doprawdy?


Istotnie. Samotność odwiecznie wpisuje się w ludzką egzystencję.
Jest potrzebna, by sobie coś przemyśleć, zastanowić się nad czymś czy podjąć właściwą decyzję. Nikomu nie każę od razu popadać w skrajności takie jak przeżywanie literackiego weltschmerzu czy długotrwałego poczucia niezrozumienia. Samotność, o której mówię jest czymś zgoła innym i potrzebnym każdemu z nas.
Człowiek ze swej natury jest istotą społeczną, dlatego jak wiadomo jesteśmy potrzebni jedni drugim i tego w żaden sposób nie neguję. Jednak są takie chwile, kiedy samotność to wręcz konieczność. Może przybierać ona różne formy, a jej przyczyny można by mnożyć i mnożyć...Człowiek musi doświadczyć w życiu różnych uczuć, by potrafił odróżnić szczęście od smutku czy dobro od zła.
Nie sposób w tym momencie nie przytoczyć wiersza Jana Twardowskiego

Różne samotności:

Przyszedłem ci podziękować

za samotności różne
za taką gdy nie ma nikogo
lub gdy się razem płacze
i taką że niby dobrze
ale zupełnie inaczej
za najbliższą kiedy nic nie wiadomo
i taką że wiem po cichu ale nie powiem nikomu
za taką kiedy się kocha i taką kiedy się wierzy
że szczęście się połamało bo mnie się nie należy
jest samotnością wiadomość
list dworzec pusty milczenie
pieniądz genialnie chory
minuty jak ciężkie kamienie
czas zawsze szczery bo każe iść dalej i prędzej
mogą być nawet nią włosy
których dotknęły ręce

są samotności różne
na ziemi w piekle w niebie
tak rozmaite że jedna
ta co prowadzi do Ciebie

poniedziałek, 6 maja 2013

Ciekawy Pan

Pan Maj :)



Ten miesiąc zapowiada się bardzo interesująco. I to wcale nie ze względu na maturę i kwitnące kasztany, które bądź co bądź dają dużo uroku :)
Zaczynają się bowiem juwenalia, święto studentów, wyczekiwane przez wszystkich fanów muzyki i dobrej zabawy. Każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie, bo w tym roku oferta muzyczna jest dość bogata i przedstawia się następująco:

Juwenalia UW (Kampus Główny UW):

10 maja- Te – Tris, Małpa, Fokus, Rahim, Vavamuffin, Grubson,
11 maja- Rooster, Mama Selita, Chemia, Luxtorpeda, KULT.

Juwenalia Politechniki Warszawskiej (Stadion Syrenki):

17 maja- Grass Dillers, Farben Lehre, Jamal, Myslovitz, Lady Pank,
18 maja- Dziurawej Pół Czekolady, Frog’n’Dog, Gooral, Happysad, Dżem, HEY.

Juwenalia UKSW (Agrykola):

24 maja- Vieno, Eldo, Marika, Lao Che, Strachy na Lachy,
25 maja- Marne Szanse, Sorry Boys, Muchy, Mela Koteluk, Łąki Łan.

Osobiście z niecierpliwością czekam na 18 maja:



"Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada"

Życie to nie teatr, ludzie to nie aktorzy


Obserwacja oraz wnioski wyciągane z różnych rozmów, w których ludzie niby to ujawniają swoje poglądy, które jak się później okazuje i tak nijak mają się do rzeczywistości, skłaniają mnie do zachowania dużej dozy ostrożności i zmuszają do pewnych przemyśleń. Oczywiście nie mówię, że spotykam w życiu tylko i wyłącznie osoby, które w ten sposób postępują, ale wystarczy zaledwie kilka takich sytuacji, by stwierdzić, że coś jest nie tak...
Sądzę, że niektórzy traktują życie jak teatr, przywdziewają inne maski w zależności od sytuacji. Zrozumiałe jest to, że z rodzicami będzie się rozmawiać inaczej niż z przyjaciółką, nauczycielką, księdzem czy babcią...W tym nie widzę nic złego, bo każdy człowiek powinien mieć trochę tak zwanego wyczucia i wiedzieć jak zachować się w danym momencie. Sytuacje, które dla mnie osobiście są dziwne i wzbudzają mój niepokój dotyczą czegoś innego...Mianowicie bycia innym człowiekiem w zależności od sytuacji, w której ktoś się znalazł...człowiekiem o innych poglądach, zasadach, człowiekiem, który niczym kameleon potrafi przystosować się do otoczenia i zupełnie się zmienić. Nasuwa mi się tu tylko jedno pytanie: Czy warto udawać kogoś, kim się nie jest? Myślę, że nie warto. Najbezpieczniej jest pozostać sobą, zawsze!
Pozwolę sobie powtórzyć za E. Stachurą:

Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam 
Życie to nie tylko kolorowa maskarada 
Życie tym piękniejsze i ważniejsze jest 
Blednie przy nim wszystko, blednie nawet sama śmierć.

niedziela, 5 maja 2013

"Z nią będzie Ci do twarzy i...

...i doda Ci sił"



O czym mowa tym razem? O nadziei, uściślając- o marzeniach, a mówiąc już tak zupełnie dokładnie o tym, by wierzyć w spełnienie swoich pragnień.
Każdy człowiek do czegoś dąży, stawia sobie wymagania i chce zrealizować swoje plany. Jednak łatwo jest się w tym wszystkim pogubić...szczególnie, gdy obierze się niewłaściwy cel.
Nie chodzi o to, by w swoich zamiarach być nierozważnym i chcieć czegoś wbrew logice, bo wtedy można skończyć tak jak mitologiczny Ikar, którego zgubiła beztroska, nieostrożność i lekkomyślność. Jednak w życiu nie można być też Dedalem i kierować się tylko i wyłącznie głosem rozsądku.
By życie nabrało smaku trzeba znaleźć złoty środek między postawami wyżej przytoczonych postaci mitologicznych. Wiem, że nie jest to łatwe, ale jak mawiał Seneka przez trudy do gwiazd.






"Rękopisy nie płoną"

Mistrz Bułhakow



Ostatnio na nowo odkrywam literaturę rosyjską. Doszłam do wniosku, że do pewnych rzeczy trzeba po prostu dorosnąć. Tak na pewno jest w przypadku twórczości M. Bułhakowa. Mistrz i Małgorzata to dla mnie absolutne arcydzieło i majstersztyk w każdym calu. Jest powieścią niesamowicie aktualną i niewiarygodnie uniwersalną. Dlatego dużo prawdy jest w powiedzeniu, że ludzka natura nie zmienia się od wieków, zmieniają się tylko czasy, w których żyjemy.

Pozwolę sobie zacytować, kilka moich ulubionych fragmentów:

Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem - na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło, i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie?

Któż to ci powiedział, że nie ma już na świecie prawdziwej, wiernej, wiecznej miłości? A niechże wyrwą temu kłamcy jego plugawy język!

Tak, człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie, w tym właśnie sęk!

sobota, 4 maja 2013

Niby nie zmienione, a jednak...

Zmienia się, zmienia...



Pod wpływem wspomnień wywołanych dzisiejszym spotkaniem z bliskimi mi osobami, naszła mnie następująca refleksja: w życiu wszystko szybko się zmienia, nawet za szybko...Czas mija niepostrzeżenie, a najgorsze jest to, że na niektóre rzeczy w ogóle nie mamy wpływu...i o zgrozo (!) najczęściej są to sprawy dla nas najistotniejsze. Wyjeżdżamy, wracamy, odchodzimy, żegnamy się, rozstajemy, witamy, umieramy...- wszystko dzieje się w okamgnieniu.
Pozwolę sobie zamieścić poniżej wiersz, który w pełni oddaje to, co zawarłam w powyższych zdaniach:



Wisława Szymborska


Kot w pustym mieszkaniu

                                       
Umrzeć - tego się nie robi kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.


Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.


Coś sie tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.


Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.


Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
O żadnych skoków pisków na początek.