Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 24 lutego 2014

Konwenanse, czyli zważywszy na (...)

Nie śnij mi się w ten sposób, bo to po prostu nie wypada(...)

Tak Agnieszka Osiecka pisała w liście do Jeremiego Przybory. Chociaż w tym przypadku, to chyba nie o konwenanse chodziło. 
Zastanawiam się czasem (szczególnie podczas obserwacji tego, co dzieje się dookoła), czy te ogólnie przyjęte normy są w ogóle potrzebne? Przecież kto ma ich przestrzegać, będzie to robił niezależnie od tego, co w danym środowisku obowiązuje i co uznawane jest za odpowiednie. Natomiast, jeżeli ktoś nie ma zamiaru się do tego dostosowywać, to po prostu nie będzie się dostosowywał, bo dzisiaj- w XXI wieku- ma do tego prawo. I tym różni się współczesny świat od tego sprzed dwóch wieków. 
Obecnie każdy ma wybór. Począwszy od zdecydowania, co zjem na śniadanie, a na wyborze życiowego partnera skończywszy. Oczywiste jest, że pewnych rzeczy się przestrzega, ale tak naprawdę- moje zachowanie świadczy tylko o mnie i o szacunku, jakim darzę innych. Robię coś tak a nie inaczej, nie przez wzgląd na to, że to wypada a to już nie wypada, ale dlatego, że uznaję to za stosowne. 
Wierzyć się nie chce, że nie dalej jak w XIX wieku, to właśnie konwenanse stawały na drodze do szczęścia. Czy głębokie uczucie w tzw. czasach konwenansów, dobrych obyczajów i ówczesnego światopoglądu było w ogóle możliwe? Pewnie nielicznych spotykała szczęśliwa miłość, ale z pewnością mezalianse należały do rzadkości. 
Mamy dzisiaj trochę więcej szczęścia. Dlatego może zamiast zadawania sobie nieustannego pytania: Co wypada a co nie, należałoby choć raz nie trzymać się konwenansów i utartych schematów. Sądzę, że wypadałoby nawet częściej niż raz. 
Niedawno usłyszałam, że Skorpiony łamią konwenanse. Jestem zodiakalnym Skorpionem.


Brak komentarzy: