Szukaj na tym blogu

sobota, 11 maja 2013

Bardziej kobieco już chyba nie można

Walka z własnym losem, chęć spełnienia marzeń czy łamanie konwenansów?


Sięgając po książki E. E. Schmitta mam pewność, że każda z nich mnie zachwyci i czegoś nauczy. Tak było również tym razem.
Kobieta w lustrze jest opowieścią o trzech, diametralnie różniących się od siebie kobietach. Pojedyncza liczba występująca w tytule, wskazuje na to, że kobietą z lustra może być każda przedstawicielka płci pięknej. Wszystkie, niezależnie od pochodzenia, czasów, w których żyją i doświadczeń, mają takie same problemy i pragnienia.
Według mnie najpiękniej została ukazana historia Anne- średniowiecznej mistyczki, trochę naiwnej, dziecinnej, niewinnej, ale również niesamowicie inteligentnej, potrafiącej przeciwstawić się oczekiwaniom stawianym przez otoczenie i dążyć do realizacji swoich marzeń. Kolejną bohaterką jest Hanna, żyjąca w XIX wieku. Osiągnęła prawie wszystko, co mogła osiągnąć kobieta żyjąca w jej czasach. Miała wspaniałego, bogatego męża, piękny dom. Jednak była nieszczęśliwa, nie mogła mieć dziecka, a to przecież w jej epoce decydowało o wartości kobiety. Natomiast trzecia bohaterka- Anny to współczesna gwiazda filmowa, mieszkanka Hollywood. Uzależniona od używek, seksu i zabawy do białego rana.
Co łączy te trzy kobiety, te trzy zupełnie różne, ludzkie historie?
Każda z nich chce być sobą, chce odnaleźć własną tożsamość, każda chce realizować swoje marzenia, chce wydostać się ze świata, w którym żyje, łamiąc przy tym sztywne konwenanse, reguły i stereotypy. Każda z nich chce być po prostu szczęśliwa.
Schmitt po raz kolejny udowodnił, że niezależnie od czasów, powtarzają się pewne schematy, a ludzie wciąż borykają się z podobnymi problemami. Książka jest wskazówką również dla nas. Zmusza do zastanowienia się nad własnym życiem i do odpowiedzenia sobie na pytanie: Co jest dla mnie najważniejsze?

-Ale co jest właściwie najtrudniejsze? 
Cierpieć, robiąc to, czego się nie kocha 
Czy cierpieć,żeby zrobić coś, co się kocha?






2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dziękuję Olu za tę duchową strawę! To co piszesz bardziej odnosi się do życia niż czytanki z brewiarza!

Alexandra pisze...

Dzięki :)