Szukaj na tym blogu

środa, 19 czerwca 2013

Z cyklu: "Kobiety wszech czasów", part 3

Marilyn Monroe


Symbol urody, seksapilu, wdzięku i kobiecości. Lata 50. i 60. ubiegłego wieku należały bez wątpienia do Marilyn Monroe, a właściwie Normy Jeane Mortenson Baker. Znana przede wszystkim jako aktorka, lecz była także modelką, piosenkarką i producentką filmową. Olśniewała wyglądem, osobowością i poczuciem humoru. Do historii przeszła jako platynowa blondynka o czerwonych ustach z namalowanym znamieniem na twarzy. Wystąpiła w jednej z najsłynniejszych scen kina światowego. Dokładnie chodzi o scenę ze Słomianego wdowca, kiedy podmuch wiatru unosił jej białą sukienkę.
Czarowała i hipnotyzowała mężczyzn. Była przez wielu kochana, ale równie dużo osób jej nienawidziło.
Miała pieniądze, wpływy, znajomości, jednak była nieszczęśliwa. Ten schemat często się powtarza. Tragiczne dzieciństwo, brak pewności siebie oraz strach i lęk przed samotnością, sprawiły, że wpadła w depresję. Kobieta sukcesu, ale niestety uzależniona od alkoholu, narkotyków, środków nasennych i swoich psychoanalityków.
Zmarła w 1962 w Los Angeles, przyczyną śmierci najprawdopodobniej było przedawkowanie środków nasennych.



Mawiała, że:

Ka­riera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej przy­tulić w zimną noc.

Le­piej być nie­szczęśliwą sa­mot­nie, niż nie­szczęśliwą z kimś innym.

Jes­tem sa­molub­na, niecier­pli­wa i trochę niepew­na siebie. Po­pełniam błędy, tracę kon­trolę i jes­tem cza­sami ciężka do zniesienia. Ale jeśli nie pot­ra­fisz znieść mnie, kiedy jes­tem naj­gor­sza, to cho­ler­nie pew­ne, że nie zasługu­jesz na mnie, gdy jes­tem naj­lep­sza.

Nig­dy nie mogłam po­godzić się z kreowa­niem mnie na sym­bol sek­su. Z sek­su uczy­niono przed­miot. Niena­widzę myśli, że mam być przedmiotem.

Os­ta­tecznie jes­tem ko­bietą. I bar­dzo mnie to cieszy!

Brak komentarzy: